środa, 23 listopada 2011

Pater ignotus - cz. 3.

W wielu publikacjach na temat dzieci nieślubnych podaje się, że dawano im ośmieszające imiona; choć Kościół nigdy nie odmawiał im chrztu świętego, czasami duchowieństwo wyrażało w ten sposób swoją dezaprobatę. W moich skromnych poszukiwaniach jeszcze takich imion nie znalazłam - być może za ośmieszające uważano imiona Kunegunda, Kornelia, Konstancja i Karolina, które spotkałam w księgach galicyjskiej wioski z końca XIX wieku. Natomiast imiona Filipina, Nepomucena, Wilhelmina, Paulina (parafia radzionkowska 1810-1850), Juliana (dosyć nietypowe imię dla chłopskiego dziecka w roku 1768) czy też bardziej prozaiczne Antonia lub Franciszka mogły w końcu być imionami derywatywnymi od imion ich ojców. Choć z reguły dzieci nieślubne znane były pod nazwiskiem matki, nierzadko nadawane im nazwiska odzwierciedlały niepewne pochodzenie: Pokrzywnik, lub dzień znalezienia: Poniedziałkowski, Niedzielski. Oczywiście, zdarzało się to w wypadku najbiedniejszych kobiet z najniższych warstw społecznych wiejskich czy miejskich, bogatsi rodzice panien z dzieckiem mogli się wypłacić i postarać o lepsze nazwiska lub imiona zapisane w Liber Natorum.

Tyle lingwistyka, onomastyka, prawo, religia oraz demografia. Natomiast, jeżeli chodzi o genealogię, to można sprawę uprościć do podstawowego praktycznego pytania: kim był ojciec biologiczny. Jak ustalić ojcostwo? Ojców dzieci nieślubnych warto poszukać w testamentach i spisach spadkowych szlachty i magnaterii, w różnego rodzaju zapisach pośmiertnych mieszczan i bogatszych chłopów (księgi testamentowe, należące do ksiąg radzieckich miast). Być może ojcem nieślubnego dziecka był krewny, który zapłacił za szkoły lub wyprawę do wojska lub który łożył na wychowanie dziecka przez jakiegoś wieśniaka. Być może znajdziemy dopisek, że taki to a taki przyznał się do ojcostwa podczas sądu radzkiego lub gminnego lub że został skazany na wypłacenie zapomogi lub obdarowanie matki dziecka (akta sądowe grodzkie i miejskie, akta ławnicze, akta wiejskie, księgi dekretów). Księgi sądów grodzkich oraz wiejskich zawierają zapisy wyroków skazujących ojców dzieci nieślubnych na jednorazową opłatę pieniężną lub dar inwentarza. W późniejszych czasach być może znajdziemy pozew matki do sądu powiatowego, w którym to podaje ona nazwisko domniemanego ojca dziecka. Czasami, po jakimś czasie po urodzeniu nieślubnego dziecka jego matka brała ślub. Mógł to być ślub z ojcem dziecka, który się wtedy do tego dziecka przyznawał (albo nie), lub z innym mężczyzną, który być może zaadoptował dzieci (albo nie). Wtedy w kościelnych księgach metrykalnych czasami znajdzie się dopisek przy zapisie chrztu, że dziecko zostało zlegalizowane na podstawie późniejszego ślubu rodziców (legitimato per subsaequens matrimonium). W późniejszych latach (1890-1914) w Galicji przy wpisywaniu podanego przez matkę nazwiska ojca dziecka stosowano ostrożność - nie pozwalano na zapisanie jego nazwiska podczas jego nieobecności . I choć matki dzieci nieślubnych mogły wnieść skargę "o ojcostwo" w każdym sądzie powiatowym, zdarzało się to rzadko: prawdopodobnie nie robiły tego ze względu na związany z tym rozgłos. Ale zawsze warto sprawdzić.

W wypadku późniejszych pokoleń nigdy nie zaszkodzi rozmowa z rodziną. Czasami rodzina kategorycznie odmawia rozmowy na ten temat (to samo w sobie jest znakiem, że coś jest nie tak), czasami jednak możemy dowiedzieć się paru ciekawych rzeczy. Być może będzie to historia o pannie, która wyjechała "do wód" na parę miesięcy i wróciła jako "wdowa" z małym dzieckiem (wyjechała, wyszła za mąż, zaszła w ciążę, a potem mąż zmarł). Z tym, że w tamtejszej parafii dziecko zapisano jako "nieślubne" - więc warto sprawdzić. Czasami spotykamy się z dzieckiem urodzonym po bardzo dużej przerwie - możliwe, że jest to dziecko starszej córki, które babcia podaje jako swoje, aby ukryć ten fakt. I znowu - zapisy ksiąg parafialnych przyjdą z pomocą. Czasami fakt nieślubnego urodzenia był wszystkim dobrze znany, włącznie z tożsamością ojca - wystarczy po prostu spytać.

A tak na marginesie: jeżeli uznany przez rodzinę i historię (rodzinną czy tę przez duże H) ojciec nie był/nie jest ojcem biologicznym dziecka? Jaką ma to wartość i znaczenie w genealogii? W historii było wielu władców z nieprawego łoża, w naszych rodzinach jest wielu takich krewnych (lub półkrewnych). Jeżeli prastryjek Pankracy nie jest naprawdę bratem dziadka, tylko kiedyś się zasiedział po świątecznej kolacji i tak już został, to czy nie jest członkiem rodziny jeżeli wszystkie dorastające dzieci go za takigeo uważały? Jeżeli domniemany ojciec uważa go za swego syna i go jako takiego traktuje, to co ma do tego wszystkiego genetyka (i my z naszymi pytaniami)? Moim zdaniem nic, bo historia, zarówno ta wielka, jak i rodzinna powinna być ostatecznym arbitrem. Jedyne co badania genetyczne w tej materii mogą zrobić to wykazać skąd wzięło się DNA: o tradycjach i więzach rodzinnych, historii i przynależności do rodu mogą decydowć zupełne inne przekazy. Ale o genetyce w służbie (lub przeszkadzającej) genealogii napiszę innym razem.

niedziela, 20 listopada 2011

Pater ignotus - cz. 2.

Przeglądy ksiąg metrykalnych wykazują, że urodziny dzieci nieślubnych były zjawiskiem dość częstym: mimo zaciekłej walki kościoła z cudzołóstwem oraz mimo wrogiej opinii publicznej na przestrzeni wieków ilość chrztów dzieci nieślubnych szacowana jest od 1 do 8-10 procent. W wieku XVII i XVIII wzrost lub spadek tych odsetków odzwierciedlał z reguły okresy przemarszy lub stacjonowania wojsk w czasach wojen lub i pokoju. W latach 1736-77 we wiosce Czachorowo w parafii gostyńskiej (Wielkopolska) urodziło się zaledwie pięcioro nieślubnych dzieci; na 228 urodzeń stanowiło to 2,2%. W roku 1806 na terenie departamentu warszawskiego chrzty dzieci nieślubnych stanowiły 3,4%. O wiele więcej było takich chrztów w powiatach z dużymi konglomeracjami miejskimi (np. powiat kaliski z Kaliszem włącznie - 7,2 %). W latach 1811-1850 na terenie parafii radzionkowskiej na ponad 4,5 tysiąca dzieci było 3,7% chrztów dzieci nieślubnych, z tym że w różnych latach odsetek ten wahał się znacznie. Sytuacja ta nie zmieniła się w okresie pokoju i w latach późniejszych: w Zaborowie (Galicja, 60 km na wschód od Krakowa) na przełomie XIX i XX wieku (lata 1890-1914) urodziło się 5,4% dzieci nieślubnych. W jednej ze wsi (Dołęga, rok 1894) odsetek dzieci nieślubnych wynosił aż 32% (!). W tych czasach liczba dzieci nieślubnych być może odzwierciedlała emigrację zarobkową biedoty wiejskiej lub zmienne wpływy dworu i dworskich pracowników.

Wstyd i hańba były przez wieki udziałem kobiet, które miały dzieci z nieprawego łoża, zwłaszcza kobiet z niższych warstw społecznych. Dzieci nieślubne urodzone wśród szlachty być może miały lepszy los. Lepsza sytuacja materialna w sferach szlacheckich lub magnackich pomagała matce nie tylko w zniesieniu hańby, ale przede wszystkim w przeżyciu, co czasami było wątpliwe w wypadkach kobiet pochodzących ze sfer najbiedniejszych. Natomiast ojciec-szlachcic mógł dać swemu nieślubnemu dziecku jakieś (niekoniecznie swoje) nazwisko lub jego kawałek (Idowski, Koski)
lub przydomek pochodzący od nazwy posiadanej wioski czy też od atrybutów samego potomstwa (Małecki). Czasami nieślubne dzieci szlachty zostawały spadkobiercami majątków lub ich części zwłaszcza, gdy ojciec ich nie miał innych dzieci. Czasami były one wychowywane w domu "wujka" na równi z resztą dzieci. Polskie prawo ziemskie nie pozwalało jednak na dopuszczenie dzieci nieślubnych do uprzywilejowanego stanu szlacheckiego ani też dziedziczenia herbu czy nazwiska rodowego. Prawo to nie pozwalało też na legitymację dzieci nieślubnych przez następujące po ich narodzinach małżeństwo rodziców. W przeciwieństwie do prawa ziemskiego, Kościół obiecywał legalizację dzieci nieślubnych, jeżeli rodzice zawarli ślub kościelny. Dotyczyło to zarówno dzieci urodzonych przed ślubem, jak i po ślubie – w przeciwieństwie do prawa ziemskiego w pewnych wiekach, kiedy nawet dzieci urodzone po ślubie nie były uznawane za prawe jeżeli ich rodzice zawarli ślub dopiero po urodzeniu pierwszego dziecka. W sfery rzemieślniczych i mieszczańskich także nie brakowało nieślubnych dzieci. W miasteczkach rozpatrywano wiele takich spraw, często wymierzano kary zarówno cudzołożnikom jak i pannom. I tutaj bogatsi wymykali się z raczej małymi opłatami, podczas gdy biedota lądowała za murami, na wygnaniu
.

Trudniejszym od losu panien z dzieckiem z bogatszych sfer był z pewnością los dziewcząt chłopskich lub robotnic. One to, ukrywając ciąże jak najdłużej się dało, były często wypędzane przez pracodawcę (często ojca dziecka) lub przez wieś. Pozostawszy we wsi jako wyrobnice lub komornice, były one wytykane i szykanowane. Czasami ojciec - parobek-kawaler, po jakimś czasie i być może pod presją kościoła czy też opinii publicznej żenił się z matką swego dziecka. Dla kobiet pochodzących z najbiedniejszych sfer miejskich urodzenie nieślubnego dziecka mogło być pierwszym krokiem w kierunku prostytucji.
Czasami panny-matki wychodziły za mąż za innych – może i wbrew opinii publicznej, ale zaakceptowane przez męża, który nie musiał się martwić o płodność wybranki.

Interesującą historię konkubinatu pomiędzy chłopką oraz szlachcicem z lat 1664-1671 podaje Profesor Marek Górny
. Otóż niejaka Agnieszka Błajewna w ciągu siedmiu lat urodziła pięcioro dzieci Franciszka Wyrzyskiego, syna dziedziców wsi, w której mieszkała, ciotecznego wnuka ówczesnego arcybiskupa gnieźnieńskiego oraz krewnego i powinowatego wielu wojewodów, kasztelanów i innych ważnych historycznych osobistości. Mimo iż zapisano imię i nazwisko ojca, za każdym razem pochodzenie dzieci podane jest jako illegitimi. W dwóch zapisach imię matki zostało zupełnie pominięte, nie zapomniano jednak napisać, iż była ona concubina illitus (skrytą nałożnicą). Związek ten zakończył się najprawdopodobniej śmiercią Agnieszki, niezanotowaną. W roku 1675 Franciszek był już mężem szlachcianki; nie wiadomo co stało się z dziećmi Agnieszki.

 C.d.n.

sobota, 19 listopada 2011

Pater ignotus czyli dzieci nieslubne.

Czasami w naszych genealogicznych poszukiwaniach napotykamy przeszkody wydające się wprost nie do pokonania. Jedną z takich przeszkód to dzieci nieślubne. Źródło wstydu i hańby, ich istnienie ukrywano przed rodziną, sąsiadami, lub duchowieństwem. Nawet i sto lat później, w czasach niby tak liberalnych jak nasza współczesność próbuje się wytłumaczyć ich istnienie używając różnych wykrętów. I choć osoby zainteresowane – matki i ich nieślubne dzieci już dawno nie żyją, hańba nadal wisi nad rodziną. Ukrywanie lub przekręcanie znanych faktów miało i nadal ma na celu ochronę honoru rodziny. Podawanie – świadomie lub nieświadomie – błędnych tłumaczeń to reguła. Zataja się te wydarzenia, czasami uniemożliwiając dalsze prowadzenie pracy genealogicznej. Oraz dotarcia do prawdy. Zdarzyło się tak i w moich poszukiwaniach, kiedy to wójt wioski podkarpackiej konsultował z proboszczem , w jaki sposób ma mnie powiadomić o tym, że moja prababcia była nieślubnym dzieckiem (gdy napisałam podanie o odpis aktu urodzenia).

Dziecko "kukulcze". W lacinskim zapisie matka jest podana jako
"zona, lecz ojciec niepewny uxor sed pater incertus". Czachorowo 1768


Język polski pełen jest pogardliwych słów określających dzieci nieślubne. Słowo bastard używane często w stosunku do dzieci nieślubnych pochodzących ze stanów wyższych, a zwłaszcza rodów królewskich, oznacza także mieszańca dwu różnych gatunków lub ras zwierząt. "Bękart" pełne jest złośliwości i pogardy. Także "bąk" lub "siubr". Dla innych dzieci złośliwe kwestionowanie ich pochodzenia wyrażanie było w słowach podrzutek, najduch, najdus, pokrzywnik, bajstruk lub wylęganiec - przecież samo to słowo niemal ilustruje moment poczęcia.


Kościół katolicki, który od wieków kwestionował prawa dzieci nieślubnych, przy każdym chrzcie skrupulatnie notował pochodzenie z prawego czy też nieprawego łoża. Rozpoznawano cztery kategorie dzieci nieślubnych
:
  1. Dzieci naturalne - (liberi naturales - potomkowie naturalni), których rodzice byli bez ślubu i nie byli krewnymi.
  2. Dzieci pozamałżeńskie (ex adultero nati - z cudzołóstwa poczęte). Do tych należą też tzw. dzieci kukułcze -- dzieci kobiety zamężnej nie pochodzące od jej męża.
  3. Dzieci ze związków kazirodczych (liberi incestuosi), czyli ze związków pary spokrewnionej. Definicja kazirodztwa zmieniała się przez wieki, istniały różnice pomiędzy prawem kanonicznym oraz prawem cywilnym. Ówcześnie za stosunek kazirodczy uważano nawet stosunki osób spokrewnionych w trzecim czy też czwartym stopniu prawa kanonicznego lub osoby powinowate bez żadnych więzów krwi (na przykład relacja macocha - pasierb, szwagier - żona brata lub teść - synowa).
  4. Dzieci duchownych (ex sacrilegio geniti).

"Ja Wawrzyniec Smietkiewicz, wikary kosciola ochrzcilem dziecko imieniem Anna
z nieznanego ojca (die incertum patris), matka byla wyrobnica Marianna"

W księgach metrykalnych łatwo ustalić, kto pochodził z nieprawego łoża: zawsze zapisywano w rubrykach thori czy dziecko było legitimus czy illegitimus (czyli czy z prawego lub z nieprawego łoża). W księgach tabelowych z wieku XIX w osobnej rubryce zapisywano też sumę narastającą dzieci nieślubnych w danej parafii od początku roku. Przed wprowadzeniem ksiąg z rubrykami, w zapisach narracyjnych używano pater ignotus (nieznany) albo pater incertus (niepewny). Tego ostatniego nie należy mylić z pater incestuus (kazirodczy). W dawniejszych księgach znajdziemy filius populi (dziecko tłumu), filius mullius (dziecko kobiece), lub manser (określenie dziecka nieślubnego w średniowieczu). W księgach parafialnych z XIX oraz XX wieku z Galicji stygmat nieślubnego pochodzenia przekazywano przez trzy pokolenia. Ponieważ przy urodzeniu dziecka zapisywano imiona i nazwiska dziadków, jeżeli jeden z rodziców pochodził z nieprawego łoża notowano to w rubryce Parentes (Rodzice). Robiono tak także przy ślubach (panna młoda Zofia Iksińska, córka Aleksandra syna Jan i Marii z/d Abecadłowej oraz Konstancji, nieślubnej córki Zofii Igrekowej).
C.d.n.

wtorek, 15 listopada 2011

Nazwisko Nowaczyk przez wieki i kraje.

Często otrzymuję listy oraz maile na temat nazwiska Nowaczyk – ostatnio dwa dni temu od pani Grażyny G., której przodkowie o nazwisku Nowaczyk pochodzą z Odrowąża na wschód od Poznania, a dzisiaj od Alana Jakmana, chyba najmłodszego w Polsce genealoga, który odnalazł Nowaczyków w Czechach w latach 1661-1735. Bardzo dziękuję moim korespondentom za pamięć! I choć bardzo bym chciała, aby pytania te dotyczyły mojej rodziny, prawdopodobieństwo pokrewieństwa jest nikłe, bo było to bardzo popularne nazwisko na Wielkopolsce. W każdej prawie wiosce był jakiś nowy przybysz, na którgo najpierw mówiono Nowak, a z czasem na jego dzieci Nowaczyk i Nowaczanka. W roku 1990 według słownika profesora Rymuta w Polsce mieszkało 9196 ludzi z tym nazwiskiem, z tego najwięcej (750) na terenie województwa kaliskiego. W roku 2002, w Polsce mieszkało trochę mniej osób o nazwisku Nowaczyk, bo tylko  8593, z tego oczywiście większość w nowym województwie wielkopolskim i okolicznych powiatach.
Pierwszy w historii zapis "mojego" nazwiska Nowaczyk: slub
praprapradziakda Walentego Nowaczyka w 1800 roku.

A oto co na temat nazwiska Nowaczyk pisze docent Alina Naruszewicz:
"To nazwisko pochodzi od nazwiska czy przezwiska Nowak, to zaś od popularnej podstawy nowak 'człowiek nowy, przybysz'. Tzw. Słownik warszawski (t. III, s. 414) przytacza następujące definicje: nowaczek 'młodziczek, prostaczek'; nowak 1. człowiek początkujący w jakimś zawodzie, nowicjusz ("Na urzędy kościelne dawani być nie mają nowacy nieświadomi i nieumiejętni, ale ci, którzy się w tym ćwiczyli i długo się w tej szkole uczyli"), 2. człowiek, który się pierwszy ze swego rodu wzniósł na wyższe stanowisko, człowiek bez przeszłości, parweniusz: Novus homo, ("Moja rada jest ta, aby z pośrzodka nas był jeden obrany, któryby szedł w poselstwie do raju, do tego nowaka Adama i do jego samice"), 3. nowych rzeczy wynaleźca, sprawca. To nazwisko zostało odnotowane na terenie Polski już w XVII wieku K. Rzymut, w Nazwiskach Polaków, (Wrocław 1991, s. 197) podaje, iż w 1631 roku, a J. Bubak (Słownik nazw osobowych i elementów identyfikacyjnych Sądecczyzny, cz. 2, s. 17, Kraków 1992) przytacza wcześniejszy zapis "Imieniem Kaspra Nowaczyka s Kadzcey (.) u oycza Maczieia Nowaczyka 1626, Kaspra Nowaczykas Kacczey 1628". "


Być może mój Surname Project o nazwisku Nowaczyk w FamilyTree DNA pomoże nam w tych rozważaniach. Wiem, że wielu z nas pochodzi o różnych przodków, ale chciałabym dociec, ilu z nas jest spokrewionymi!  Gdyby tylko te badania nie były takie drogie!

poniedziałek, 14 listopada 2011

Wiesci z Ukrainy, c.d.

Po zamieszczeniu mojego poprzedniego bloga otrzyamałam miły mail od Szymona Babuchowskiego. Przesłał mi link do swojego artykułu na temat jego podróży w strony przodków, zaproszenie do jego witryny genealogicznej (jego przodkowie także pochodzą z parafii Toporów) oraz zdjęcia kościoła w Toporowie. Był także w Hucie Połonieckiej!
Coraz więcej gen-znajomych z dziadkowych stron! A gdy zaczynałam poszukiwania nie było nikogo!!!

sobota, 12 listopada 2011

Wieści z Ukrainy.

Parę dni temu dostałam od pani Elżbiety M. list ze zdjęciami z Huty Połonieckiej oraz z Toprowa. W Hucie Połonieckiej urodził się mój dziadek, Piotr Wiśniowski, a w kościele parafialnymw Toporowie  był ochrzczony. Dzięki pani Elżbiecie mogę zobaczyć miejsce skąd pochodzi jego rodzina.

Pani Elżbieta juz drugi raz była na Ukrainie (poprzednio była w 2003 roku). W Hucie Połonieckiej urodziła się jej mama. Rozmawiała ze starymi mieskańcami, którzy jeszcze pamiętali dużą rodzinę Wiśniowskich, którzy mieszkali w Hucie przed wojną.  Przysłała mi zdjęcia nagrobków z cmentarza z nazwiskiem Wiśniowski. Niestety, nie rozpoznałam żadnych z tych osób z moich zapisków.

Pani Elżbieta mile opisuje tamtejszych ludzi: „ współmieszkańcy są gościnni; pamiętają wspólne obchodzenie świąt (najpierw u Polaków, a później u Ukraińców[chodzi o Boże Narodzenie]; aktualnie, co mają, tym częstują”. Niestety, spotkała się także z zakłamaniem historii drugiej wojny światowej, gdzie całą winę za ludobójstwo Polaków zrzucają na „Moskali”, „nie widzą przywódczej roli kościoła grecko-katolickiego”.  Opisuje także odnawianie polskich kościołów i przerabianie ich na cerkwie – tak stało się z kapliczką w Hucie, a także z kościołem w Toporowie.  Przeraziła ją także wszechobecna korupcja. Ze smutkiem i żalem pisze: „na dzień dzisiejszy pożegnałam się z Kresami z goryczą”.


Tak obecnnie wyglada kapliczka w Hucie. Odnowiona, otynkowana, ale juz nie polska.

środa, 9 listopada 2011

Poczta genealogiczna 9 XI 2011.

Dzisiaj otrzymałam maila z Ancestry.com gdzie w 2002 roku wpisalam się na Family Name Board pod nazwiskiem Nowaczyk. Oto co wtedy napisalam:

„Właśnie rozpoczęłam moje poszukiwania genealogiczne. Poszukuję przodków  Wojciecha Nowaczyka, syna Jakuba, który urodził się w 1896 roku i pochodził z Gorzupi pod Krotoszynem. Mam dane na temat jego potomków. Jakiekolwiek dane o tej gałęzi Nowaczyków będą mile widziane.”  Było to  14 stycznia 2002 roku, chyba drugi albo trzeci tydzien (sic!) moich poszukiwan.
Jak widać, bazowałam wtedy na błędnych informacjach od Taty, który wtedy twierdził, że Dziadek urodził się w Starem koło Krotoszyna.  Jak wielu z Was już wie, udało mi sięodnaleźć dane o moich przodkach dzięki bezinteresownej pomocy genealoga-szperacza z Krotoszyna oraz kuzyna mojego Taty z Poznania.
Dzisiaj otrzymałam – nie najmądrzejszy – mail: „Proszę o dane o potomkach. Także jestem Nowaczyk.” Gdy zajrzałam na Ancestry. com, żeby sprawdzić skąd ten mail się wziął, bardzo się zawstydziłam, że te stare i błędne dane nadal tam wiszą. Od razu wpisałam nowe dane, że moi Nowaczykowie pochodzą z Objezierza, że mam dane do 1741 roku, i że wszyscy potomkowie mieszkają w Polsce.  Choć możliwe, że jakieś linie boczne, o których jeszcze nie wiem, przepłynęły Atlantyk.

Wniosek? Jak najczęściej uaktualniać dane na stronach, witrynach i portalach internetowych!

poniedziałek, 7 listopada 2011

Sprawa Jakuba Nowaczyka 1899.

Oto anegdota z naszej historii rodzinnej, dotycząca mojego pradziadka Jakuba Nowaczyka:


Jakub podobno siedział trzy dni w więzieniu w Szamotułach za brak szacunku do sądu.  Podobno, wezwany na świadka odmówił złożenia zeznania ze waględu na brak znajomości języka niemieckiego.  Sędzia zdecydował, że jeżeli był w wojsku niemieckim to zna niemiecki dostatecznie i za to dostał wyrok. Podobno dyskutowano o tej sprawie w Reichstagu, jako o przykładzie ciemiężenia Polaków. [Tadeusz Nowaczyk senior, Dzielice 23.10.2003].

Nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek dowiem się czegoś więcej na ten temat. Jak wiecie, w sierpniu dostalam maila o notatce o Jakubie z 24 czerwca 1899 roku w "Kurierze Poznańskim" nr 142.


Na razie wszystko sie zgadza. Ale  potem zaczynają się niespodzianki [Wielkopolanin, 2 lutego 1900]. 


Stanął przed sądem w sprawie „lekkiego pobicia”?! Kogo? Dlaczego? Kto się tak zachowuje?


No i sprawa jego zachowania się w sądzie, za które został skazany na 3 dni „i 3 nocy” więzienia? [Wielkopolanin, 28 lutego 1900].
 


I niezależnie od tego jak go obrońcy polskiej mowy i praw Polaków pod zaborem niemieckim bronią, wyłania mi się niepochlebny potret mojego przodka jako człowieka butnego, zadziornego i przemądrzałego. A co Wy na to?

piątek, 4 listopada 2011

Katalog pocztówek.

Właśnie skończyłam wielogodzinne, a raczej wielodniowe skanowanie przedwojennych pocztówek z Niemirowa-Zdroju. Zrobiłam też katalog, żeby wiedzieć na jeden rzut oka, co mam i w ilu kopiach.


Oto stan moich zasobów:
43 pocztówki z Niemirowa-Zdroju (lata 1912-1943)(jedna w kolorze!)

18 duplikatów

7 prywatnych fotografii (tutaj nie liczę fotografii rodzinnych)(1929-1943)

4 foldery turystyczne (lata 1913-1937)

Z korespondencji listowej z innymi kolekcjonerami wiem, że istnieje jeszcze pięć pocztówek, których nie mam. Mam ich skany do wglądu.  Nie wiem czy zachowały się jakieś inne.  Będę dalej czatowała na Allegro!

Prywatne fotografie jak i foldery jeszcze czekają na skany. Z tymi ostatnimi będzie dużo roboty, jest wiele stron do zeskanowania.  
 

Wszystkie skany (ponad 300 Megabajtow) zrzucilam na zewnętrzny twardy dysk oraz zduplikowalam na drugim laptopie. Tak na wszelki wypadek – nie mam ochoty tracić ponad 40 godzin pracy!!!