Niestety, była klęska osobista. Olbrzymia. Megawielka. Nie
do przeżycia, albo co najmniej. Z jakiegoś tam powodu nie zrobiłam back up zdjęć z podróży z Mamą na
Ukrainę i do Horyńca! Zginęły mi także pliki drugiego wydania “Przodków” nad
którymi pracowałam w Podkowie Leśnej pod koniec sierpnia. Załamałam się. Przestałam pisać blog,
spisałam genealogię na straty.
Z Nowym Rokiem zaczęłam odbudowywać moje straty. Wysłałam
dysk do laboratorium, które zajmuje się odzyskiem straconych danych. I mam!
Zdjęcia z Ukrainy, z Horyńca, pliki do “Przodków”, wszystko. Zapłaciłam więcej
niż za zboże, ale co tam! Dusza od razu lżejsza i szczęśliwsza, humor się
poprawił. Teraz tylko brać się do pisania i blogowania!
A więc "Koty za płoty" .... i bierz się Małgosiu do pisania i blogowania, bo bardzo brakowało Twojego "spojrzenia z oddali" na naszą genealogię, w myśl ... że perspektywa wyostrza jasność problemu.
OdpowiedzUsuńMariaŁ
A to wiele wyjaśnia. Gratuluję
OdpowiedzUsuńSwietnie, ciesze sie razem z Toba.
OdpowiedzUsuńWielki kamień spadł mi z serca. Cieszę się i gratuluję Ci
OdpowiedzUsuńNiechaj żywi nie tracą nadziei i dlatego trzymałem kciuki.
OdpowiedzUsuń"Dane się archiwizuje a nie odzyskuje"- usłyszałem kiedyś od znajomego. Niestety usłyszałem to po fakcie i nie było czego archiwizować ... Potrafi załamać i zniechęcić!
OdpowiedzUsuń