wtorek, 15 maja 2012

Brakujące ogniwo.

Uświadomiłam sobie dzisiaj, że ogniwo łączące mnie z Maćkiem mam już od dawna!
Maciek znalazł swojego przodka Wawrzyńca Rogalskiego – parę miesięcy temu znalazł jego akt ślubu z 1808 roku, w którym zapisano, że był synem Kazimierza i Ewy Rogalczyków. A Kazimierz i Ewa to moi praprapradziakowie! Sprawdziłam w swoim drzewie i okazało się, że mieli siedmioro dzieci, ale żaden z ich synów nie nazywał się Wawrzyniec. Zamówiłam więc filmy z Salt Lake City i – z powodów administracyjnych – czekałam na ten mikrofilm prawie cztery miesiące. W końcu przyszedł i w ubiegłą sobotę udało mi się w końcu wyrwać do biblioteki.

Szukałam dzieci Ewy i Kazimierza. Miałam jedną lukę trzech lat między 1789 i 1792, lecz nie było tam nikogo. Ślub wzięli w listopadzie 1788 roku, a ich pierwszy syn urodził się w marcu 1789 roku, więc tam też nie było miejsca na dodatkowe dziecko.

Znalazłam ponownie akt urodzenia syna Kazimierza i Małgorzaty, jego pierwszej żony, z 1784 roku. Ten by pasował, zwłaszcza, że miał na imię Wawrzyniec. Tylko, że wyszskto mi się pokręciło i – nie wiem dlaczego, przeczytałam “Adalbertus” a nie “Laurentius”! A przecież właśnie Laurentiusa szukałam! Dobrze, że zrobiłam zdjęcie tej stronnicy – gdy przeglądałam zdjęcia w domu przeczytałam imię dziecka poprawnie – jako Laurentius. Czyli Wawrzyniec. Czyli przodek Maćka.

A że rodzice zapisani w akcie ślubu Wawrzyńca się nie zgadzają? Jako półsierota był wychowywany przez drugą żonę ojca, która to macocha już nie żyła, gdy Wawrzyniec się żenił więc nie mogła nic sprostować. Dlatego Kazimierz i Ewa Rogalscy nie mieli syna Wawrzyńca, ale Wawrzyniec Rogalski miał za rodziców Ewę i Kazimierza.

Teraz mogę wpisać całą rodzinę Maćka do mojego drzewa!

poniedziałek, 7 maja 2012

O Dworzaczku.

“Genealogia” Włodzimierza Dworzaczka, wydana przez Państwowe Wydawnictwo Naukowe w 1959 roku, to podręcznik akademicki. Książka ta została wydana w serii “Nauki pomocnicze historii” w zaledwie 3000 egzemplarzach. Wśród genealogów-amatorów od lat jest znana jako “Dworzaczek”. Nie jest to pozycja duża – posiada zaledwie 182 strony, z czego 8 to indeks, a 35 to bibliografia. Jednak jako że przez dekady była to jedyna tego rodzaju pozycja na polskim rynku księgarskim osiągnęła ona status “białego kruka”. Nie znaczy to, że jest wspaniała lub nieomylna, lub że jest odpowiednią książką dla genealoga amatora.


Ponieważ jest to podręcznik akademicki, uniwersytecki,“Dworzaczek” nie jest zbyt pomocny w poszukiwaniach naszych zwyczajnych przodków. Oczywiście przedstawia podstawowe tenety genealogiczne, które musimy znać zajmując się naszymi genealogiami, jednak ponieważ jest adresowany dla naukowców pomija wiele ważnych tematów, które nie znane są amatorom, a które dla naukowca są oczywiste. Nie wyjaśnia na przykład różnic pomiędzy źródlami pierwotynymi a pochodnymi, metod poszukiwawczych, lub też odczytywania starych dokumentów (bo to ostatnie zagadnienie to domena paleografii). Gdy pisałam książkę o genealogii posługiwałam się jedynie częścią “Dworzaczka”. Była to: rozdział I, gdzie podane są definicje rodu, rodziny, pokrewieństwa, powinowactwa, stopnie pokrewieństwa, a także metodologia ustalania filiajci oraz chronologii – te ostatenie bardzo przydatene. Do tej części należy także rozdział II “Tablice genealogiczne”, zrosumienie których potrzebne jest przydatne w opracowaniu genealogii jakiegokolwiego stanu, oraz rozdział III “Źródła genealogiczne”, który jednak przede wszystkim traktuje o źródłach dotyczących rodzin szlacheckich. Rodział IV, “Historia genealogii”, jest ciekawy dla miłośników tematu, lecz także dotyczy genealogii szlacheckiej. Duża część tego rozdziału (35 stron) to “bibliografia opracowań dotyczących poszczególnych rodzin szlacheckich i mieszczańskich.

Ciekawy jest podrozdzialik zatytułowany “Pozanaukowe szlaki genealogii”. Muszę tutaj nadmienić, że Dworzaczek za naukowe uważa jedynie rozważania historyczne, humanistyczne, przedstawiając podstatwowy tekst genetyczyny Franciszka Galtona “Hereditary Genius” jako właśnie pseudonaukową “rzekomo walną pomoc”. Uważa, że genealogia nie może należyć do nauk przyrodniczych, że nie nadaje się do takiego traktowania i że próby użytku genealogii w celach innych niż w opracowaniach historycznych skazane są na klęskę. Dworzaczek napisał te słowa trzy lata po odkryciu przez Watsona i Cricka struktury DNA; najwyraźniej tutaj rozminął się ze swoją ukochaną historią! Tutaj Dworzaczek odsłania swój brak wyobraźni.

Dziesięć tablic dołączonych do książeczki ilustruje typowe klasyczne tablice genealogiczne, między innymi wywód przodków Kazimierza Wielkiego oraz wywód przodków Jana III Sobieskiego, lub ascentorium obrazujące pochodzenie po kądzieli wszystkcih obecnych panujących erupoejskich od króla Kazimierza Jagiellonczyka a także pełny wykaz (do prawnuków) jego potomków, rodowód potomków po mieczu Karola Bonapartego, wywód przodków oraz rodowód (dwie osobne tablice) Wojciecha Bogusławskiego.  Druga część Genealogii to 183 tablice genealogiczne rodzin panujących w Polsce i w krajach sąsiednich (część I) oraz Rodziny magnackie polskie i litewsko-ruskie (część II). I znowu – wspaniałe opracowania genealogiczne rodzin, które mnie w ogóle nie interesują!


Dlaczego więc kupiłam tę książkę? Bo genealog bez Dworzaczka to nie genealog? Zdecydowanie nie – uważam, że genealodzy amatorzy powinni stronić od jego uprzedzeń i nie przejmować się jego ujemnym podejściem do genealogii amatorskiej. Kupiłam wyłącznie dlatego, że dobrze jest znać literaturę oraz wiedzieć co pisze ta druga strona.

Poniżej spis treści.