środa, 30 marca 2011

Dwie książki genealogiczne.

Jedna to “Some Family” (“Też mi rodzina”; podtytuł: “The Mormons and how humanity keeps track of itself”) profesora historii z Queen’s University w Kingston, a druga to “Genealogie sztuk Szekspira” w kolorowym dekoracyjnym wydaniu, z tablicami genealogicznymi. Jest to raczej rozrywkowa książka typu albumowego z rozkładanymi tablicami genealogicznymi. Natomiast “Some Family” to pozycja naukowa, choć mieści się w kategoriach popularno-naukowych. Jest tam parę działów typu (1) krótka historia Mormonów, ich fascynacji genealogią i w jaki sposób genealogia stała się jedną z ich świętych poczynań; (2) przegląd wszystkich możliwych ludzkich modeli genealogicznych (patrilinijne, matrilinije, mieszane i inne); (3) opisy genealogii ludów pierwotnych Afryki, Austalii, Oceanii i Ameryki Północnej; (4) genealogie jako podstawa historii Starego i Nowego Testamentu, oraz ich porównanie z sagami islandskimi i irlandskimi; oraz (5) opis wielkiej machinerii Mormonów, która próbuje sklecić całą ludzkość w jedno wielkie, spójne drzewo genealogiczne pochodzące od Adama i Ewy. Do tego aneksy: A. Niezdarność współczesnych terminologii genealogicznych; B. śluby krewnych I kazirodctwo; C. Nie-ojcostwo (ojcostwo niebiologiczne); D. Nie-macierzyństwo (macierzyństwo niebiologiczne); E. Genetyka w służbie genealogii. Wszystko napisane z bardzo złośliwycm i ciętym humorem. Dla osób znających angielski: autorem jest Donald Harman Akenson, McGill-Queen’s University Press, 2007. ISBN 978-7735-3295-3.

sobota, 26 marca 2011

"Poszukiwania po kądzieli" albo "Połowa moich przodków to Kobiety!"

Nasze żeńskie “przodki” (bo w języku polskim nie istnieje nawet odpowiednie dla ich określenie; czasami używa się słowa "antenatka") nie zapisały się wybitnie w historii czy też dokumentach źródłowych pomocnych dla genealogii. Kobiety z reguły nie posiadały gruntów, nie pracowały zawodowo, nie piastowały urzędów. W księgach metrykalnych, często jedynym dostępnym dla nas źródle, bywało że zapisywane były bez nazwisk, jedynie po imieniu.



Historia kobiet nie może być pisana bez informacji na temat stosunków tychże kobiet z mężczyznami, zarówno z mężczyznami w społeczeństwie oraz z ich męskimi krewnymi i powinowatymi. Mężczyźni bowiem pozostawili najwięcej danych historycznych i genealogicznych; bez danych o nich nie uda się ustalanie genealogii po kądzieli. Czasami badania genealogiczne po kądzieli będą proste; czasami jednak potrzebne będzie przebadanie wszelkich źródeł związanych z mężczyznami i kobietami z którymi nasze protoplastki się stykały. Dane na temat stosunków kobiet z innymi kobietami im współczesnymi będą także bardzo pomocne.

Pracując retrogresywnie “od siebie” przez matkę wstecz czasami uda nam się znaleść dane o babkach, prababkach czy nawet i praprababkach. Źródła z wieku XX i końca XIX często zawierają wyczerpujące dane o miejscu urodzenia kobiety, o imionach jej rodziców oraz nazwisku panieńskim jej matki, dane o jej mężu, daty i miejsca zawarcia małżeństwa oraz śmierci. Kłopoty zaczynają się gdy próbujemy posuwać się dalej wstecz. Podane informacje zaczynają być lakoniczne. Księigi parafialne zachowane są w stanie szczątkowym. W tych czasach o wiele więcej danych jest podanych o mężczyznach niż o “ich” kobietach – córkach, matkach, żonach. W tamtych czasach społeczny status kobiet, zwłaszcza kobiet chłopskich oraz pochodzących z biedoty miejskiej był podpożądkowany mężczyznom. Wszelkie dane poza jej danymi metrykalnymi w księgach parafialnych bedą zapisane pod nazwiskiem męża. Być może wystąpi wymieniona w testamencie jako małżonka, być może czasami odnajdziemy źródła rozwodowe. Rzadko będzie posiadaczką gospodarstwa czy też sklepu; w latach późniejszych będzie być może zapisana jako robotnica w fabrykach lub w zapisach gospodarczych folwarków; we wcześniejszych być może znajdzie się wzmianka o niej w księgach radzieckich lub ławniczych oraz w księgach grodzkich lub w wiejskich. Nie będzie figurowala w metrykach gruntowych lub zapisach podatkowych lub kadastralnych. Być może znajdziemy dane o niej w testamentach lub zapisach folwarcznych, w danych o gospodarstwach lub danych ekonomicznych o folwarku lub majątkach ziemskich na których pracowała. Oczywiście sytuacja jest inna jeżeli chodzi o opracowania genealogiczne kobiet pochodzących ze szlachty lub wybitnych kobiet arystokracji, ale i tam czasami występują kłopoty z ustaleniem nazwisk panieńskich oraz pochodzenia.

Jak więc opracować genealogię naszych chłopskich prapraprababek? Jak opisać historie naszych babek tak, aby były one ludźmi z krwi i kości; jak je nam przybliżyć? Czym i jak te opowiadania wypełnić aby nie były to tylko szkielety danych “urodziła się -- powiła tyle a tyle dzieci -- zmarła” lecz prawdziwe historie ich życia? Jak uczcić ich życie naszych pramateck bez którego nie było by nas ani naszej przyszłości? Wszak w końcu to kobiety ciężko pracowały nie tylko na roli lecz w domach aby utrzymać rodzinę, wyżywić i wychować dzieci.


Służyć do tego mogą:
Dane o ich wsi.
Dane o rodzinie szlacheckiej zwłaszcza jeżeli pracowały na folwarku.
Dane o historii terenu na której mieszkały (epidemie, klęski żywiołowe, klęski głodu działania wojenne).
Dane o społecznej hierarchii wsi, obyczajach, mieszkańcach wioski.
Ogólne dane z dziedziny etnografii, architektury, antropologii.

Na zdjęciu - moja prababka Balbina z Barchańskich Brachaczek (vel Brachaczyk). Zdjęcie od kuzyna Jurka przesałane w 2002 roku. Nigdy przedtem nie widziałam jej twarzy. Trudno opisać wrażenia i uczucia gdy je otrzymałam. O tym jeszcze będzie...

wtorek, 22 marca 2011

Drzewo rośnie.

Skontaktowałam się wczoraj z kuzynem, synem siostry mojego Taty. I tak po nitce do kłębka dowiedziałam się, że też ma skłonności genealogiczne. Wiedziałam już kiedyś dawno temu, że miał duży wywód przodków swojego ojca.

Wczoraj dał mi link do drzewa zrobionego przez dalekiego kuzyna ze strony jego ojca na MyHeritagePL. Jeszcze nie skończone, jest tam parę błędów, ale dodałam paru przodków jego ojca do mojego drzewa. Tylko kompletnie nie wychodzi mi drukowanie wykresow przodkow na tej stronie. A w Poznań Projekt znalazłam parę ślubów dla osów w drzewie, które ich nie miały.


Ot, drobna rozrywka na marcowy wieczór. W drzewie mam teraz 1364 osoby.

sobota, 19 marca 2011

Chromosom Y pradziadka Macieja Nowaka.

Nazwiska dziedziczone są wzdłuż lini męskiej czyli po mieczu. Biologicznie, w ten sposób dziedziczony jest także chromosom Y. Chromosom Y jest najmniejszym z ludzkich chromosomów: oprócz genów płci męskiej posiada zaledwie jeden specificzny gen męski – gen owłosionych uszu (tak!!! kiedy ostatni raz widziałeś kobietę z włoskami na uszach?!) Poza tym, że jest on najmniejszym z ludzkich chromosomów, posiada on jedną własciwość, która jest bardzo przydatna w badaniach genealogicznych – gdy przekazywany jest z pokolenia na pokolenie jego sekwenecja DNA bardzo rzadko się zmienia (bardzo rzadko następują w nim mutacje). Dzięki tej właściwości możemy badać jego pochodzenie przez wiele pokoleń, aż do prehistorii – o tym kiedy indziej. Badania genetyczne chromosomu Y są także przydatne w badaniu pokrewieństwa linii męskich – o tym będzie dzisiaj.




Pochodzenie nazwiska Nowaczyk w mojej rodzinie jest udokumentowana genealogicznie do Macieja Nowaka, który żył w Objezierzu na początku osiemnastego wieku. Nazwisko zmieniło się na Nowaczyk w roku 1800, kiedy to jego wnuk Walenty, syn Szymona, ożenił się z Katarzyną Korczanką i jego nazwisko zostało zapisane jako Nowaczyk. Teoretycznie wszyscy mężczyni, którzy mogą udokumentować swoje pochodzenie od Macieja Nowaka posiadają ten sam chromosom Y (teoretycznie, bo musimy liczyć się z wypadkami zdrady małżeńskiej kobiet w liniach genealogicznych, kiedy to męskie dziecko otrzymuje chromosom Y od ojca biologicznego, a nie od ojca domniemangeo lub też udokumentowanego genealogicznie). Ponieważ nie udokumentowałam (jeszcze) wszystkich potomków Macieja, możliwe, że na Wielkopolsce, albo na świecie, żyją mężczyźni, którzy odziedziczyli ten sam chromosom. Można by udokumentować nasze pokrewieństwo gdybyśmy przeprowadzili badania genetyczne markerów chromosomu Y. Można by to zrobić badając masowo wszystkich mężczyzn na świecie o nazwisku Nowaczyk. Lecz te badania wykazałyby niewiele pokrewieństwa – to nazwisko na Wielkopolsce jest bardzo popularne, choć możliwe, że i tutaj moglibyśmy odnaleźć jakiś męskich krewnych. Bardziej owocne byłyby badania Nowaków oraz Nowaczyków pochodzących z parafii Objezierze – bo z pewnością wsród nich znazlazłby się jakiś krewny. Potem, badając ich genealogie w księgach metrykalnych można by dołączyć ich do mojego drzewa, oczywiście, gdyby pochodzili oni od Macieja. Maciej miał, poza moim prapraprapradziadkiem Szymonem miał syna Tomasza. Szymon, poza moim praprapradziadkiem Walentym miał synów Piotra, Jana i Tomasza. Nie wiem, czy mieli oni dzieci, nie wiem kiedy zmarli; wiem, że Jan miał co najmnniej dwie żony. Możliwe, że mają żyjących potomków, którzy mają ten sam chromosom Y co mój ojciec, jego kuzyni i stryjowie. Możliwe też, że dochowali się współczesnych potomków przodkowie Macieja, którzy żyli przed wprowadzeniem systematycznych zapisów w księgach parafialnych.


Tylko jak namówić nieznajomych na badania genetyczne? I kto za nie zapłaci? W końcu jedno badanie pochodzenia chromosomu Y kosztuje ok. 200 dolarów…

wtorek, 15 marca 2011

Zew krwi.

W moim domu panowały tradycje galicyjsko-lwowskie, przekazywane przez moją Mamę. Tata pochodził spod Poznania, lecz mieszkaliśmy daleko od jego rodziny i widywaliśmy się rzadko. Jako kurioza etnograficzne traktowałam Gwiazdora, świętojanki, pyzy i zupę “nic”.
Więc skąd wzięło się u mniej, jako dziecka, zainteresowanie tradycjami śląskimi? Moje ulubione bajki to “Wężowa królewna. Baśnie śląskie”, a w nich opowieści o Utopcu, płanetnicach, Skarbniku oraz o raciborskich pierniczkach. Tak tę książkę lubiłam, że gdy tylko znalazłam ją w warszawskim antykwariacie internetowym od razu ją sobie kupiłam. Z sympatią wspominam też książkę o śląskiej dziewczynie, która była bardzo dumna ze swojej “drukuli” – sukienki uszytej z bawełny z drukowanym na niej wzorkiem. Pracowała jako węglarka gdzieś w Beskidzie śląskim. Nie mogę sobie przypomnieć jej tytułu.


I cóż się okazało w 2002 roku? Że moja prababcia urodziła się w podraciborskiej wsi. I tam mieszkali moi przodkowie od co najmniej siedemnastego wieku, a na pewno i wcześniej. I te legendy i baśnie może i znali, a nastoletnia węglarka mogła być jakąś moją przodkiną w linii bocznej. Gdy odwiedziłam Bieńkowice i Bojanów, poczułam się jakbym wracała do domu. Do miejsca, którego nidgy przedtem nie widziałam, a gdzie czułam się jak u siebie. Widok z kościelnej góry w stonę Bramy Morawskiej dzwonił w szpiku kostnym, jakbym już tam kiedyś stała i patrzyła na południe na stary janczarowy szlak. Jeżeli kiedykolwiek napiszę powieść historyczną, to będzie ona o znachorce z podraciborskiej wsi.
Traktuję Racibórz i tamtejsze tereny jako moją małą ojczyznę, podobnie jak Horyniec-Zdrój, Niemirów, Hutę Połoniecką, Objezierze i Ceradz Kościelny – ziemie, z których pochodzę i do których należę.

sobota, 12 marca 2011

Przodek w Internecie circa 2011.

Kontynuująć poprzedni blog, którego podstawy napisałam bardzo dawno, bo w roku 2004, muszę napisać, że obecna sytuacja genealogów poszukujących w internecie w Polsce przedstawia się o wiele lepiej. W ciągu ostatnich pięciu lat powstało wiele regionalnych towarzystw genealogicznych, które wykonują prace opisane w punktach 5-8. Indeksują i zamieszczają w internecie wiele danych archiwalnych oraz metrykalnych.


Na stronach wielu towarzystw znajdziemy bazy danych i wyszukiwarki. Warto tam zajrzeć, by sprawdzić czy nie ma tam ważnych dla nas danych. Na przykład na stronie WTG Gniazdo znalazłam wpis dotyczący mojego dziadka i jego brata w spisie Powstańców Wielkopolskich, a także paru potencjanych przodkow w Poznań Projekt.

Poznań Projekt zasługuje na uwagę ze względu na rozmach przedsięwzięcia. Jest to baza danych małżeństw zawartych na Wielkopolsce w latach 1834-1884. Pamiętam, że prace nad nią rozpoczęto przed rokiem 2001, kiedy to rozpoczęłam moją przygodę genealogiczną. Wtedy to na amerykańskich forach i listach krążył list od łukasza Bieleckiego, pomysłodawcy projektu. Zapraszał amerykańskich genealogów polskiego pochodzenia do indeksowania ksiąg ślubów z zainteresowanych ich parafii i przekazywania danych do wspolnej bazy. Wtedy zanagażowanych było wielu amerykańskich genealogów, którzy indeksowali polskie parafie z mikrofilmów mormońskich. Projekt ruszył z koptya, gdy w roku 2006 przyłączyli się do niego genealodzy z WTG Gniazdo. W tej chwili baza danych zawiera dane z ponad 80% parafii katolickich oraz wielu parafii ewangelickich Wlk. Księstwa.

Natomiast Lubelskie TG rozpoczęło właśnie projekt współpracy w indeksacji zasobów znajdujących się w Bibliotece Mormońskeij, a dotyczących terenów diecezji Lubelskiej (miasto Lublin). Projekt jest prowadzony w porozumieniu z Kurią i Archiwum Diecezjalnym w Lublinie. Indeksacja rozpoczęła się 10 grudnia 2010 roku, w pracach bierze udział ponad 100 osób, a obecnie w bazie znajduje się już kilkadziesiąt tysięcy indeksów z zasobów akt udostępnionych przez Mormonów.

Inne towarzystwa genealogiczne także prowadzą społeczne akcje indeksowania lub digityzacji. Polskie Towarzystwo Genalogiczne, pod kierunkiem Jacka Młochowskiego, przyczyniło się znacznie to tego ruchu. Jacek opisuje to dokładnie w artykule na stronie Polskiego Towarzystwa Genealogicznego.

środa, 9 marca 2011

Jak można znaleść przodka w Internecie?


Aby udało nam się znaleć naszego przodka w Internecie w XXI wieku muszą być spełnione następujące warunki:

1. Przodek urodził się w czasach, kiedy dane o jego grupie społecznej były obowiązkowo spisywane w trwałej formie. Przykładowo: w XVIII wieku jeżeli chodzi o księgi parafialne kościoła rzymsko-katolickiego zapisujące dane o chłopach, po roku 1875 w byłym zaborze pruskim jeżeli chodzi o dane USC.

2. Narodziny lub chrzciny przodka zostały odnotowane w odpowiednich księgach, podobnie ślub, zgon lub pogrzeb. Czytelnie.

3. Księgi te przetrwały zawieruchy dziejowe – wielka niewiadoma jeżeli chodzi o dane z dawnych Kresów – do czasów, kiedy Mormoni zaczęli filmować polskie księgi (czyli do lat 60-tych ubiegłego wieku).

4. Mormoni mieli do tych ksiąg dostęp (np. nie mieli dostępu do ksiąg polskich znajdujących się w archiwach zagranicznych).

5. Ksiegi te należały do tych, które kierownictwo archiwum czy też muzeum pozwoliło fotografować.

6. Ktoś zainteresowany genealogią pracujący nad wioską lub terenami, z których pochodził nasz przodek wynajął mikrofilm na którym znajdują się księgi z wpisem naszego przodka.

7. Ktoś przeczytał dane dotyczące naszego przodka – bezbłędnie oraz zapisał je – bezbłędnie. Być może jest to daleki krewny lub powinowaty szukający właśnie naszego przodka lub wolontariusz przepisujący wszystkie dane dla danej wioski, miasteczka czy też z danej księgi.

8. Ktoś umieścił te dane w Internecie – bezbłędnie.

9. Dane te są w formie dostępnej wyszukiwarkom interntowym.

10. Potrafimy szukać w Internecie :-).


Czyli w Internecie znajdziemy tylko i wyłącznie dane, które ktoś tam umieścił. Potrzebne do tego jest wiele szczęścia (patrz punkty 2-5). I nie zawsze dane te są wiarygodne (patrz punkty 7 i 8).

Jeżeli chodzi o dane pochodzące z innych źródeł (księgi sądowe, księgi ławnicze, księgi ziemskie) to pomijamy punkty 3 – 5 oraz zamieniamy czytanie mikrofilmów na czytanie oryginałów. W tym wypadku musi byś spełniony dodatkowy warunek – oryginały te są udostępnione genealogom amatorom.

Pewność w znalezieniu wiarygonych danych o naszych przodkach w Internecie gwarantuje – nasze własne ich tam umieszczenie. Poprawne i bezbłędne. Jeszcze nidgy nie znalazłam żadnego przodka w internecie (choć raz udało mi się znaleść w Google adres człowieka, który nosił nazwisko panieńskie mojej babki macierzystej i okazał się dalekim kuzynem). Dlatego warto przekroczyć pokazany powyżej próg (Archiwum Panstwowego w Poznaniu) i poszukać samemu.

poniedziałek, 7 marca 2011

Dalsze rozgryzanie Rogali (i Rogalskich).

Oto akt zgonu Reginy córki Kazimierza i Ewy, iniquilini, z 1797 roku.



Trzyletnie dziecko, zmarła w Grzebienisku 25 marca 1797 roku. Aby ją odnaleźć przeszukałam całą księgę chrztów dla Ceradza, nie tylko dla Grzebieniska, z lat 1792-1797. I nie znalazłam jej aktu chrztu. Regina powinna była się urodzić pomiędzy Wojciechem, który urodził się 27 kwietnia 1796 roku, a po Józefie urodzonym 25 marca 1792 roku.

Znalazłam paręnaście innych Regin, ale żadnej, której rodzicami byli Kazimierz i Ewa. Więc nasuwa się pytanie – czy Kazimierz i Ewa byli poza Grzebieniskiem, kiedy to dziecko się urodziło? I czy być może byli gdzieś indziej między 1802 a 1805 rokiem, kiedy to Ewa zmarła?

Pamiętajcie – ja cały czas szukam dziecka Kazimierza i Ewy imieniem Mateusz. Może jak znajdę Reginę, to znajdę i Mateusza? Bo gdyby Regina nie zmarła w Grzebienisku, to nie miałabym o niej pojęcia. A wiemy, że Mateusz nie zmarł tylko dochował się wielu potomków.

piątek, 4 marca 2011

Rozczarowanie (małe).

Parę tygodni temu zamówiłam film nr 119452 z bibilioteki mormonów. Ma zawierać śluby w Szamotułach do roku 1836. Zamówiłam ten film aby pomóc koledze szperaczowi, Andrzejowi Nowakowi z Łodzi, który ma przodków w parafii Objezierze. Odnalazł ślub Agnieszki Jankowskiej i Jakuba Nowaczyka w bazie Poznań Projekt na stronie WTG Gniazdo. Wedłg bazy danych ślub jest zapisany pod numerem 27 w roku 1836. Tylko że zapiski sfilmowane na tej rolce kończą się na numerze 8!

Według katalogu Family Search film nr 1194521 zawiera Akta małżeństw 1829-1836. Znajduje się tam indeks małżeństw, ale nikt nie zauważył, że film kończy się w pierwszej połowie tego roku. Aby znaleźć resztę potrzebny jest film FHL INTL Film 2120155, na którym część 3 zawiera akta małżeństw 1837-1842.

To już nie pierwszy raz tak mi się zdarzyło. Ale nie będę narzekać – gdyby nie te filmy, to nigdy bym nie dotarła tak daleko w przeszlość. A nowy film już zamówiłam…

wtorek, 1 marca 2011

Od przybytku głowa boli. Bardzo.

Utknęłam z tymi Kazimierzami w Grzebienisku.

Wychodzi mi, że było tam dwóch Kazimierzy Rogalów, którzy mieli dwie równoległe rodziny. Jeden to Kazimierz Rogal i Agnieszka, którzy mają dzieci w latach 1786-1791, drugi to Kazimierz Rogal i Ewa, którzy mają dzieci w latach 1789-1803.

Kazimierz nr 1, już wdowiec, ożenił się z Agnieszką 10.1.1784 roku. Świadkami ślubu byli Antoni Dolecki i Tomasz Koza. Kazimierz nr 2, także wdowiec, ożenił się 2.11.1788 roku z Ewą; świadkami byli Stanisław Wąż i Jan Idosito (?). Te daty zgadzają się z datami urodzin dzieci. Ten drugi być może miał poprzednią żonę, Małgorzatę, z którą miał syna Wawrzyńca. Ale swiadkiem na tym ślubie był także Tomasz Koza oraz Izydor Polslednik (?).



Tylko dlaczego było we wiosce dwóch Kazimierzy Rogali? Nawet ksiądz się myli – w zapisie chrztu Wojciecha z 1789 roku jako imię matki wpisał najpierw Agnetis, potem skreślił i napisał Aevae. Stąd też taki galimatias. I tak na pewno nie wiem kto był kto, bo następne dziecko Kaziemierza i Ewy urodziło się zaledwie osiem miesięcy później. Ale nie będę się z księdzem na odległość kłócić.


Czyżby jedna wielka, szczęśliwa rodzina, która dzieliła się wszystkim? Imionami, nazwiskami, przydomkami oraz świadkami na ślubach? I od których Rogali pochodzi Maciej?