środa, 27 lutego 2013

Genealogia Michelle Obamy.

W czewcu 2012 roku wydano w Stanach książkę “Amerykański gobelin” ("American Tapestry") Rachel Swarnn. Jest to genealogia Pierwszej Damy USA, Michelle Obamy. Z przedstawionych w niej badań genealogicznych wynika, że pochodzi ona nie tylko od niewolników – jej prapraprababka po mieczu Melvinia była niewolnicą białego plantatora, Henryka Shields’a, ale także że Michelle Obama ma białego, irlandzkiego przodka. Henryk był ojcem syna Melvinii, Dolphusa, który jest przodkiem pani Obamy.
 

Mimo iż w książce są braki – genealogia po kądzieli jest potraktowana raczej po sierocemu, podanych jest bardzo niewiele danych – to jednak dobrze przedstawia przekrój społeczeństwa amerykańskiego na przestrzeni dwóch wieków oraz rolę jaką w nim odegrali przodkowie pani prezyndentowej.

Tak wyczerpujących i frapujących genealogii życzę nam wszystkim! Nawet z niewolnikami. Mam nadzieję, że wkrótce "American Tapestry" zostanie przetłumaczona na jezyk polski.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Miesiąc Historii Murzynów (Black History Month)

Co roku w lutym Ameryka Północna obchodzi miesiąc historii swojej największej grupy etnicznej – Amerykanów pochodzenia afrykańskiego. W szkołach prowadzone są tematyczne zajęcia podczas historii oraz wychowania obywatelskiego, miejscowe biblioteki i muzea mają wystawy, odczyty i zebrania na tematy związane z historią Murzynów na danym terenie, publiczne kanały telewizyjne wyświetlają filmy dokumentarne, stacje radiowe nadają program o tej tematyce. W Wielkiej Brytanii miesiąc ten jest obchodzony w październiku, lecz ma on tam inny wydźwięk.




Tydzień historii Murzynów został zapoczątkowany w roku 1926 w Stanach Zjednoczonych. Wybrano drugi tydzień lutego, bo wtedy urodził się zarówno wybawiciel niewolników amerykańskich Abraham Lincoln, jak i Frederick Douglass, były niewolnik i uciekinier, który był liderem oraz żywym symbolem ruchu abolicjonistów. W roku 1978, na 200-lecie Stanów Zjednoczonych prezydent Gerald Ford ogłosił luty oficjalnym Miesiącem Historii Murzynów.  

Uważam, że nam przydałby się miesiąc historii chłopów. Jak czarni w Ameryce, chłopi pańszczyźniani byli niewolnikami prawie że do tego samego roku (niewolnictow w Stanach zniesiono w roku 1865, po zakończeniu wojny secesyjnej, a pańszczyznę na ostatnich terenach Polski w roku 1863). Przez wieki uważani za podludzi, traktowani jak bydło lub i gorzej, w kartach historii Polski ignorowani, polscy chłopi na pewno zasługują na co najmniej miesiąc uznania.  Niestety, w Polsce tak niewielu Polaków pochodzenia chłopskiego przyznaje się do niego, że byłby to chyba niewypał…

czwartek, 14 lutego 2013

Genealogie żydowskie.


W jednym z komentarzy mojego bloga czytelniczka wspomniała o swoich żydowskich korzeniach i o swoim smutku spowodowanym brakiem zachowanych kirkutów oraz bezczeszczeniem macew. Podzielam jej uczucia – jak każda prawa osoba potępiam systematyczny mord Shoah oraz rolę jaką odegrali w niej ludzie różnych narodowości.

 Macewy przy Synagodze Remuch, Krakow, 8 sierpnia 2011 roku.

Nie znam się na poszukiwaniach rodzin żydowskich i niewiele mogę tutaj pomóc. Ale podstawowe kanony poszukiwań genealogicznych przydadzą się także tutaj: poszukiwanie wstecz, nieprzeskakiwanie pokoleń, udokumentowywanie każdych danych, systematyczne poszukiwania po nitce do kłębka. Choć wiele dokumentów synagog oraz organizacji żydowskich zostało zniszczonych, w archiwach miejskich być może zachowały się dane cywilne z początku XX wieku aż do wojny, a w USC dane powojenne. Właśnie w polskim USC kanadyjska pisarka Lisa Appignanesi znalazła dane swojej babci sprzed wojny (w “Poszukiwaniu przodków” opisałam jak przeczytanie tej książki o żydowskich przodkach w Polsce naprowadziło mnie na tropy moich przodków katolickich!).  W archiwach państwowych istnieją archiwa gmin żydowskich, których warto poszukać.  Spis zachowanych archiwaliów wyznania mojżeszowego można odnaleść w bazie danych PRADZIAD. Ludzie, którzy przeżyli, często spisywali Księgi Pamięci Yizkor; sa to listy ofiar Holocaustu z danego obszaru. Wiele z tych dokumentów znajduje się w internecie, często po angielsku lub żydowsku (jidysz). Wiele osób owocnie korzysta z Jewish Records Indexing– Poland. Prasa donosi o spektakularnych sukcesach odnalezienia przodków amerykańskiej laureatki Oskara Gwyneth Paltrow czy też kanadyjskiego muzyka Steven’a Page’a. Sądzę, że JRI-Poland przyda się także innym, mniej sławnym, potomkom polskich żydów. Natomiast wyszukiwacz miejsc dawniej znany jako ShtetlSeeker jest bardzo pomocny w lokalizowaniu nie tylko sztetli żydowskich, ale także małych polskich wiosek i siół.

Synagoga Tempel w Krakowie, 8 sierpnia 2011 roku.

Istnieją strony internetowe gdzie można znaleść wskazówki dla początkujących poszukiwaczy żydowskich korzeni. Wirtualny Sztetl posiada dział o genealogii, wymaga on rejestracji i logowania. W badaniach genealogicznych pomaga także Żydowski Instytut HistorycznyW bardzo popularnym polskim portalu internetowym ForGen znajduje się dział dla poszukujących swoich żydowskich korzeni.  Warto zajrzeć na te strony – być może znajdujące się tam wskazówki ukierunkują nasze poszukiawania. Duże doświadczenie w poszukiwaniach genealogii żydowskich ma pan Waldemar Fronczak, współzałożyciel ForGenu, dlatego warto rozejrzeć się na tej witrynie. Świetną stronę o leżajskiej wspólnocie żydowskiej ma Anna Stankiewicz-Ordyczyńska. Wymieniam te strony jako namiastkę, zdecydowanie nie celem wyczerpania tematu. Jest podobnych stron w internecie na pewno mnóstwo. 

Na zakończenie polecam dwie lektury. Podczas mojej przygody z genealogią przeczytałam dwie świetne książki genealogiczne o rodzinach żydowskich: “W ogrodzie pamięci” Joanny Olczak-Ronikier oraz “Rodzinna historia lęku” Agaty Tuszyńskiej. Polecam je szczerze, nie tylko jako świetne dokumenty poszukiwań genealogicznych, ale także jako dobrą literaturę. Opis “W ogrodzie pamięci” znajduje się tutaj.
Moi synowie w Synagodze Tempel, 8 sierpnia 2011 roku.


Życzę moim kolegom genealogom poszukujących swoich żydowskich przodków owocnych poszukiwań. Oby pamięć o nich nie zaginęła.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Rocznik WTG 2012


W listopadzie 2012 roku otrzymałam rocznik Wielkopolskiego Towarzystwa Genealogicznego “Gniazdo”. Jak zwykle świetne artykuły i opracowania przydatne do poszukiwań w Wielkopolsce i nie tylko, pieknie wydane, wspaniala oprawa graficzna.  Godne polecenia!
 

 


Oto spis rzeczy:

Moja przygoda z Ukrainą. Marta Czerwieniec

Genealogia rodziny Zygmańskich z Buku. Mariusz Formanowicz

Testamenty z przełomu wieku oraz akta spadkowe z lat 30. XX wieku. Dobrosława Gucia

Straty armii pruskiej w pierwszej wojnie światowej. Maciej Głowiak

Archiwa szkolne jako źródła informacji dla genealogów. Jolanta Ilnicka

Słownik biograficzny Powstańców Wielkopolskich. Eligiusz Tomkowiak

Sól w oku Bismarcka. Ewa Rembikowska

Plac Wolności w Poznaniu – dzieje, znaczenie i ludzie. Adam Siwiński

Poradniki reguł dobrego wychowania (savoir-vivre’u). Bogumiła Szopa-Strzelczyk

Znaczki pocztowe, znaczki chlebowe. Malgorzata Bogdanowicz-Wojciechowska

Kapłan, historyk, społecznik. Księża w naszej rodzinie. Halina i Elżbieta Echaust

Zbliżenie z Polską dzięki genealogii. Hauke Fehlberg

Z Krotoszyna na frankfurcki cmentarz. Wojciech Kaliszewski

Odzyskane wspomnienia. Magdalena Koffnyt

Fragment zbioru wspomnień “Rodzina”. Bożenna Kuliberda

Penitencjarna kolonia Rolna w Targowej Górce (1934-1952) Jerzy Osypiuk

Jedna z wielu opowieści. Iwona łaptaszyńska

Z pamiętnika genealoga. Małgorzata Nowaczyk

Przodkowie kaszubskiego Drzymality Augustyna Pawelczyka, czyli jak zostałem genealogiem rodziny. Janusz Pawelczyk

W poszukiwaniu śladów po Ludwiku Tobolewiczu. Marian Przybylski

Nowak, Kowalski, Wiśniewski… czyli o doświadczeniach z pracy z nazwiskami. Ewa Szczodruch

Nartowski, Bismarck i Puttkamer. Jolanta Tacakiewicz-Lipińska

 

 

sobota, 9 lutego 2013

Ukraina odzyskana!

Sześć miesiecy temu miałam wypadek z moim laptopem. Padł mi twardy dysk i nie udało się go odratować. Na szczeście wszystkie pliki związane z pracą miały w miarę świeży back-up więc zawodowej tragedii nie było.

Niestety, była klęska osobista. Olbrzymia. Megawielka. Nie do przeżycia, albo co najmniej. Z jakiegoś tam powodu nie zrobiłam back up zdjęć z podróży z Mamą na Ukrainę i do Horyńca! Zginęły mi także pliki drugiego wydania “Przodków” nad którymi pracowałam w Podkowie Leśnej pod koniec sierpnia.  Załamałam się. Przestałam pisać blog, spisałam genealogię na straty.

Z Nowym Rokiem zaczęłam odbudowywać moje straty. Wysłałam dysk do laboratorium, które zajmuje się odzyskiem straconych danych. I mam! Zdjęcia z Ukrainy, z Horyńca, pliki do “Przodków”, wszystko. Zapłaciłam więcej niż za zboże, ale co tam! Dusza od razu lżejsza i szczęśliwsza, humor się poprawił. Teraz tylko brać się do pisania i blogowania!

 
Stary cmentarz katolicki w Toporowie. 16 sierpnia 2012 roku.

środa, 6 lutego 2013

Groby i dopasowania.


Dostałam niedawno zawiadomienie z MyHeritage, że mam “dopasowanie” w jakiejś bazie danych. Już miałam przedtem parę takich dopasowań. Dotyczyły one nagrobków dalekich powinowatych – Aleksandra Obarianyka w Reginie w prowincji Manitoba oraz Evana Evangeloffa w Evanston, Ohio. Bardzo daleka rodzina, ich dane już miałam, i wiadomości te nie sprawiły na mnie żadnego wrażenia.
 
Natomiast przedwczoraj przyszło zawiadomienie o nagrobku mojego teścia w Toronto. Muszę przyznać, że dziwnie się poczułam, gdy po klinknięciu na link wyskoczyła mi fotografia grobu teścia. Jakby to zdjęcie było zbyt prywatne, zeby tak wyskakiwało w internecie. I przypomniała mi się polska ustawa o ochronie danych osobowych i pomyślałam, że może nie jest aż taka zła. Chyba rozumiem odczucia osób, które nie chcą aby wszystkie ich dane były w internecie. Oczywiście, bardzo nam to utrudnia poszukiwania, ale coś coś tam zrozumiałam w tym momencie zaskoczenia, kiedy na ekranie pojawił się jego nagrobek. Jeszcze nie pokazałam tego mężowi – obawiam się, że nie spodoba mu się to.  Teraz czekam na następne zawiadomienia o grobie mojej teściowej, który jest trochę dalej, oraz szwagra.


Mimo to, zastanawiam sie, kiedy MyHeritage dołączy dopasowania z Grobonetem, serwisem publikującym zdjęcia z polskich cmentarzy. Na pewno przydało by się to o wiele bardziej, niż połączenia z kanadyjskimi czy tez amerykanskimi cmentarzami.


Tak na marginesie, to bardzo nie podoba mi się słowo “dopasowanie” w tym kontekście. Czy nie można by znaleść jakiegoś lepszego? Mniejsza z tym, walczenie z internetową łamaną polszczyzną to walka z wiatrakami.