wtorek, 31 stycznia 2012

Jeszcze jedna luka w drzewie.

O której zapomniałam napisać w poprzedniej liscie. Siostra mojej Mamy, urodzona w Niemirowie Elżbieta Maria Wiśniowska, zmarła gdy miala 3-4 latka. Także w Niemirowie. Od lat szukam jej aktu zgonu. Na mikrofilmie mormońskim z parafii niemirowskiej jej aktu zgonu nie było, więc gdy byłam w Archiwum Arcybiskupa Baziaka w 2003 i 2006 roku sprawdziłam oryginał księgi zgonów z Niemirowa. Są tam daty do 1943 roku. Nie znalazłam.
Myślałam o niej bardzlo długo; napisałam nawet na jej temat opowiadanie po angielsku.
Wymyśliłam, że być może zmarła w Leżajsku, bo w Giedlarowej pod Leżajskiem schroniła się Babcia z moją Mamą oraz swoją mamą (czyli moją prababcią). USC w Leżajsku nie posiada aktu zgonu dla Elżbiety Wiśniowskiej. O tym dowiedziałam się w roku 2006, kiedy to złożyłam podanie o przeszukanie akt.
W zeszłym roku wpadłam na pomysł, że może jej akt zgonu będzie w parafii w Giedlarowej, bo tam mieszkały podczas wojny. Poprosiłam o przeszukanie tamtejszych ksiąg Anię Ordyczyńską.  Ania przejęła się zadaniem i szukała, i szukała. W Leżajsku, w Giedlarowej. Znalazła koleżankę, która mieszkała w domu gdzie mieszkała moja Babcia. Znazła akt zgonu jej dziecka. Ale niestety, aktu zgonu Lusi nie znalazła. Powiedziała mi o tym, gdy byłam u niej w Leżajsku w sierpniu 2011 roku.
Czyli prawdopobnie zmarła w Leżajsku, tylko nikt nie zapisał jej zgonu w księdze parafialnej. OStatnia szansa, że może coś znajdziemy, gdy pojedziemy do Niemirowa.
Lusia stoi przy sankach, moja Mama to ta mala na nich.

sobota, 28 stycznia 2012

Właśnie znalazłam!!!

Jedna niewiadoma z mojej wczorajszej listy rozwiązana. Właśnie dla draki wpisałam nazwisko Brachaczek w Ancestry.com. Wpisywanie Nowaczyk lub Wiśniowski nie ma sensu, bo od razu wyskakuje ponad million plików do sprawdzania. Z Brachaczkami też tak było, ale w tym przypadku…


Jako trzecia oraz czwarta pozycja wyskoczył Johann Brachaczek na “Liście poległych I-szej wojny światowej (po niemiecku)” (Germany, World War I Casualty Lists, [German]). Dwie pozycje. Jedyne co mnie od nich dzieliło to 29.99 dolarów za miesięczną prenumeratę (darmowy dostęp już wyczerpałam w zeszłym roku). Skusiłam się.

Pierwszy był Janem Brachaczkiem z Rybnika. Prawdopodobnie też rodzina, ale to nie ten. Drugi – Johann Brachaczek, Benkowitz, Ratibor. Hurra! Hurra! Hurra! Podana data śmierci 11 stycznia 1916 roku – długo nie powojował. Należał do 131 kompanii piechoty. Nie podano, gdzie poległ.


Nawet nie wiedziałam, że te listy mają w Ancestry.

Luki w mojej genealogii.

Mam ich wiele.

No nie aż tyle! :-)
W linii Mamy:

1.       Gdzie dziadek byl w niemieckiej niewoli? Obóz podobno był w Bessarabi, czyli na terenie dzisiejszej Rumunii. Gdzie służył w Armii Czerwonej, gdy go powołali do wojska w 1941 roku?

2.       Wszelki ślad po przodkach mojego dziadka macierzystego urywa się w 1830 roku. Nie zachowały się żadne wcześniejsze księgi z Toporowa.  Czy w ogóle uda mi się cokolwiek o nich dowiedzieć? Chyba już nie?

3.       Dane o braciach mojego dziadka Piotra Wiśniowskiego: Franciszku – jego potomkowie mieszkają we Lwowie, Stefanie – podobna zabitym po wojnie przez UB we Wrocławiu,  i Józefie  oraz o jego siostrach Paulinie i Marii, które wyjchechały za chlebem do Ameryki Południowej.

4.       Nie mogę znaleźć syna kuzyna mojej mamy, który od lat 80tych mieszka w Chicago. Szukam przez internet, książki telefoniczne, Skype, Facebook. Nic. Podobnie z dziećmi jego ciotki, także kuzynki mojej Mamy. Znam ich imiona i nazwiska.



W linii Taty:

5.       Daty śmierci moich prapradziadków Wawrzyńca Rogalskiego oraz jego żony Katarzyny. Nawet wiem gdzie zmarli, tylko nie wiem kiedy.

6.       Kim byli przodkowie Katarzyny Skok?

7.       Kim byli przodkowie Wawrzyńca Rogalskiego. Jego matka była ewangeliczką wżenioną w katolicką rodzinę; nazywała się Ewa Baum. Czy była bamberką?

8.       Połączenie genealogii mojej i Macieja Witaszka!

9.       Dane o linii macierzystej mojego Taty. Dotarłam do Teresy Heidrych w Bieńkowicach. Teresa i jej mąż mieli czworo dzieci w latach 1844-51, ale nie znalazłam ich aktu ślubu w latach 1832-1844. Nie mam też aktu urodzenia Teresy w Bieńkowicach, więc może była z innej parafii i tam wzięli ślub. Tylko w której?!

10.   Data oraz miejsce śmierci Jana Brachaczka, brata mojej babci ojczystej, który zginął podczas I-szej wojny światowej.



To te najważniejsze. Na pewno jest ich jeszcze wiele.

niedziela, 22 stycznia 2012

Nie mam czeskiego kuzyna!

Już wyjaśniam.
Otóż napisałam, że mam “kuzyna” po otrzymaniu pierwszych wyników Y-DNA. Były to wyniki badań na 12 markerach, czyli zdecydowanie za wcześnie na wiwaty (mea culpa, mea culpa). Na dwunastu markerach miałam 6 możliwych dalekich krewnych. Dalekich, bo nawet na tych 12 markerach wszyscy byli oddaleni o dwie mutacje, co oznacza bardzo małe prawdopodobnieństwo pokrewieństwa w czasach historycznych.

Gdy otrzymałm już wyniki wszystkich markerów, czyli 1-67, wszyscy ci “kuzyni” zniknęli z listy moich porównań. W bazie danych FTDNA ma żadnych mężczyzn z DNA nawet trochę podobnym do należącego do mojego Taty. L

Wpisałam także wyniki Taty do Ysearch (www.ysearch.org), bazy danych FTDNA poświęconej wyłącznie badaniom Y-DNA. Znowu nic. Nie ma tam żadnych Nowaczyków. Jest sześciu Nowaków (Polska, Włochy, Anglia, Czechy), ale Y-DNA żadnego z nich nie ma nic wspólnego z Y-DNA mojego Taty.

Pozostaje więc czekać, aż więcej mężczyzn z Wielkopolski podda się badaniom Y-DNA. Może wtedy znajdziemy jakiś nieznanych kuzynów.  Pod koniec XVIII wieku mój praszczur Maciej Nowak miał syna Tomasza, a jego syn Szymon czyli mój prapraprapradziadek miał jeszcze 4 innych synów. Czyli możliwe, że mam gdzieś jeszcze nieznanych kuzynów. Tylko jeszcze nie zbadali sobie swojego Y-DNA!

sobota, 21 stycznia 2012

Linia mitochondrialna mojego Taty.

Po otrzymaniu wyników badania DNA mitochodrialnego mojego Taty sprawdziłam jak daleko sięga jego linia macierzysta. Okazało się, niestety, że nie tak daleko, bo zaledwie 5 pokoleń, tylko do prapraprababki! I niestety w linii tej brakuje wielu danych genealogicznych – daty śmierci mojej praprababki oraz jakichkolwiek danych o prapraprababce. A przecież księgi parafialne są tak dobrze zachowane w Bieńkowicach oraz w Bojanowie. Trzeba się za nie zabrać!

To świetny efekt uboczny badań mtDNA – odkrycie luk w drzewie genealogicznym, o którym myślałam, żę jest kompletne i nowy bodziec do pracy!

A mitochodria mojej prapraprababki zostały już przekazane dalszym czterm pokoleniom – starsza siostra mojego Taty ma już prawnuczkę w linii wyłącznie kobiecej.

wtorek, 17 stycznia 2012

Opinia o badaniach genetycznych.

Moja miła znajoma, Maria Ł., wywołała mnie do tablicy na forum Galicja Projekt na Facebook’u. Otóż przypomniała mi, że podczas VI-tych urodzin Genpolu wyrażałam się bardzo sceptycznie na temat badań genetycznych i ich przydatności w genealogii. Ponieważ obecnie opisuję moje przygody z tymi badaniami, Maria doszła do wniosku, że zmieniłam zdanie. J
Otóż zdania nie zmieniłam! Nadal uważam, że badania dalekiego, prehistorycznego pochodzenia (deep ancestry) naszych przodków absolutnie nic nie dodaje w naszych poszukiwaniach genealogicznych. Jakie ma znaczenie, że linia macierzysta mojego Taty pochodzi od najliczniejszej grupy mitochondrialnej w Europie? Że 11% Europejczyków ma to samo pochodzenie? Wiedza ta nie pomoże w odnalezieniu aktu zgonu jego prababci, którego od paru lat szukam, nie pomoże mi także w przedłużeniu mojej męskiej linii poza dane, które znalazłam do tej pory w księgach parafialnych. Przewa między rokiem 1734 a 30 tysiącami lat wstecz jest jednak nie do przeskoczenia.  Badania deep ancestry mogą być o wiele bardziej przydatne w Ameryce, bo pozwolą na wykazanie pochodzenia linii męskiej lub macierzystej od ludów prekolumbijskich lub afrykańskich; a ża genealogia genetyczna przybyła do nas zza Atlantyku, dlatego też dajemy się trochę na nią nabierać.
Natomiast zawsze twierdziłam, że badania pokrewieństwa za pomocą DNA są bardzo przydatne. I dlatego zrobiłam badania chromosomu Y mojego Taty, aby go porównać do chromosomu Y znajomego, który być może jest dalekim krewnym. Jego linia męska wywodzi się z tych stamych stron co linia mojego Taty. Linii dokumentów do tej pory nie udało nam się połączyć. I właśnie w wypadku luk genealogicznych – czyli luk w aktach – genealogia genetyczna może być bardzo przydatna. Zarówno w przypadku linii męskiej, wdłuż linii dziedziczenia chromosomu Y jak i w linii macierzystej, wzdłuż linii dziedziczenia DNA mitochondrialnego. Oprócz tego kompanie genetyczne obecnie także oferują badania pokrewieństwa wzdłuż linii mieszanych, które także mogą być pomocne w łataniu dziur w drzewie, pod warunkiem, że posiadamy linie dokumentów. Dokumentacja archiwalna zawsze jest potrzebna.
Czyli mój wyrok: badanie pochodzenia prehistorycznego – do niczego, badanie pokrewieństwa osób żyjących – i owszem!

sobota, 14 stycznia 2012

Wyniki mtDNA.

DNA mitochondrialne  (mtDNA) pochodi od naszych matek. Jedynie kobiety mogą je przekazać swoim dzieciom, mężczyźni nie. Czyli matka przekazuje swoje mtDNA wszystkim swoim córkom i synom, lecz tylko jej córki przekazują je następnym pokoleniom. Dzieci synów otrzymują natomiast mtDNA od swoich matek. Wynika z tego, że DNA mitochondrialne mojego Taty różni się od mojego: moje pochodzi od przodkiń mojej Mamy z Horyńca, natomiast jego od jego prapraprababek z Bieńkowic lub Bojanowa.
Wyniki badań genealogicznych DNA mitochondrialnego mojego Taty wykazały, że przodkinie jego mamy należą do haplogrupy U5a1. Haplogrupa ta jest rozpowszechniona w całej Europie, ale występuje najczęściej u Finów, Estończyków oraz ludów Sami. Lecz nie znaczy to, że mój Tata miał fińskie korzenie! Grupa ta pochodzi z polodowcowej ekspansji ludów na tereny Europy jeszcze przed rozwojem rolnictwa. Pochodzi z Bliskiego Wschodu i jest najstarszą grupą mitochondrialną w Europie. Prawdopodobnie powstała około 30000 lat temu, lecz może być jeszcze starsza – niektóre oszacowania wykazują wiek od 50000 do 60000 lat! Jedenascie procent Europejczyków należy do tej haplogrupy. mtDNA należące do tej grupy znaleziono w szczątkach z epoki mezolitu w Anglii, Niemczech, Polsce, Rosji, Portugalii oraz na Litwie.
Nota bene, proszę zwrócić uwagę, że te dane są o wiele nowsze od tych podanych w “Poszukiwaniu przodków”. Wiele wyników Bryana Sykesa okazało się nie całkiem prawdziwymi i jego fantazja nadawania imion oraz życiorysów matkom klanów europejskich nie sprawdziła się.
Może teraz czas na moje badania mtDNA? Prawdopodobnie okaże się, że przodkinie mojej Mamy także należały do tej grupy.

środa, 11 stycznia 2012

Genealogia w ruchu. :-)

Dzisiaj spędziłam trochę czasu z aplikacją MyHeritage na urządzenia mobilne. Sciągnęłam ją na swojego iPhona i miałam zabawę. W mobilnej aplikacji MyHeritage mam dostęp do mojego drzewa genealogicznego oraz do drzew, które udostępnili mi moi znajomi lub krewni; teraz mogę je sobie oglądać gdzie tylko chcę. Czyli – będąc w zasięgu sieci telefonicznej, mogę moje drzewko pokazać kuzynowi podczas odwiedzin w Japonii lub Horyńcu, siostrze i szwagrowi Kambodży, a nawet cioci Adeli siedząc z nią pod gruszą na Babkach pod Poznaniem. Podobnie jest ze zdjęciami – można je oglądać, gdzie i kiedy chcemy. Zdjęcia w witrynie można od razu ładować do drzewa i uwieczniać je dla innych krewnych oraz dla przyszłych pokoleń.



W mobilnym MyHeritage jest także głupiutka gra ``Zobacz do której gwiazdy jesteś podobny``. Moim zdaniem psuje toto kawał dobrej roboty wykonany przez projektanów i programistów MyHeritage. Przyznaję się bez bicia, że siętym bawiłam (wyszło, że jestem w 56% procentach podobna do Ozzie Ozbourna!), ale naprawdę nie rozumiem, po co to komu.


Aplikacja mobilna MyHeritage działa na iPhonie, iPadzie oraz w Androidzie. Mam nadzieję, że na następny zjazd będęmogła ją pokazać na iPadzie – na iPhonie jest troche mała. Niestety, iPada jeszcze nie mam ! J

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Album rodzinny.

Moją przygodę z genealogią rozpoczęłam od pracy nad albumem rodzinnym. Wielu z Was już może zna tę historię – byłam na urlopie macierzyńskim, zaczęłam robić albumy i raptem okazało się, że nie wiem kto jest na starych zdjęciach. Rozpoznawałam jedynie dziadków oraz jedną z prababci, a reszta – czarna magia. I zaczęło sie! I do dzisiaj nie skończyło.


Gdy już udało mi się znaleźć dane oraz dodatkowe zdjęcia, zaczęłam w końcu robić ten album. Oto co do roku 2007 udało mi się poukładać na temat rodziny Mamy.  Przypomniałam sobie o tym albumie, bo na forum WTG Therese napisała, że na Gwiazdkę zrobiła dla swojej rodziny albumy książkowe; redaguje się je samemu, przesyła mailem, potem jakaś firma intenetowa je drukuje i przysyła pocztą z powrotem. Chciałam coś takiego zrobić dla mojej rodziny na zjazd w sierpniu 2011 roku, ale nie zdążyłam.

A tak patrząć na ten mój album z 2007 widzę, że muszę parę rzeczy pouzupełniać. I może wydrukuję go dla moich kuzynów ze strony Mamy?

piątek, 6 stycznia 2012

Nowe wydanie "Poszukiwania przodków".

Powoli przygotowywuję się od nowego wydania „Poszukiwania Przodków”. Od pierwszych moich zapisków minęło już 10 lat, więc należałoby książkę uaktualnić. Jeden z nowych rozdziałów będzie poświęcony nowym towarzystwom oraz stowarzyszeniom genealogicznym, które powstały od momentu wydania mojej książki. Inny duży rozdział będzie o genealogii genetycznej.

Co jeszcze chcielibyście mieć w nowej książce? Co powinno tam być koniecznie? Co mam sobie podarować?

środa, 4 stycznia 2012

Dalsze badania DNA.

Wczoraj dostałam z FamilyTreeDNA przesyłkę na następny test, a z Polski – próbkę DNA Andrzeja z łodzi, którego przodkowie pochodzą z tych samych okolic co mój prapraprapraszczur Walenty. Już wszystko zapakowałam i wysłałam na badania. Za parę miesięcy dowiemy się, czy jesteśmy spokrewnieni.

To będzie o wiele milsze niż jakiś nieznany Czech! Trzymajcie kciuki!

PS. To nie reklama firmy!

wtorek, 3 stycznia 2012

Skąd mogę mieć czeskiego kuzyna?

Niedawno otrzymałam wyniki badań chromosomu Y mojego Taty. Wśród wielu różnych osób, które mają małe prawdopodobieństwo pochodzenia od tego samego przodka znalazł się mężczyzna (bo tylko mężczyźni mają chromosom Y) „z Czech”, którego chromosom Y jest identyczny z tym, który miał mój Tata.  Piszę „z Czech”, bo prawdopodobnie jest to pochodzenie podane przez osobę, która poddała się badaniam, a nie miejsce zamieszkania. Zanim poznam tę osobę, mogę tylko snuć domysły. Jest ich wiele: 



1.       Dawno temu, zanim jeszcze Nowak vel Nowaczyk z Objezierza zostal udokumentowany w tamtejszych księgach parafialnych, jakiś jego przodek przybył tamże z Czech; w Czechach został jego brat lub stryjek lub kuzyn i od tego krewnego pochodzi ta osoba.

2.       Jedna z wielu moich żeńskich w linii Nowaczyków przodkiń miała romans z jakimś przyjezdnym Czechem i całą genetyczną genealogię diabi wzieli! J

3.       Jakiś z Nowaczyków w moim drzewie miał romans z Czeszką i patrz wyżej.

4.       Osoba, która podała swoje DNA do badań o wielu pokoleń mieszka za granicami Polski i sądzi, że nazwisko Nowaczyk jest czeskie.

5.       Pomyłka w laboratorium, ale zapłaciłam ze te badania tyle, że nie mogę przypuścić tego do świadomości.

6.       Cała moja genealogia jest błędna. Cha cha cha.

Dla mnie najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem jest nr 4. Kłopot w tym, że myślałam, że udokumentowałam wszysktie linie boczne moich Nowaczyków. I nie ma w nich żadnych czeskich gałęzi. Więc może właśnie nr 3?
Co Wy na to?