sobota, 2 kwietnia 2011

Luka w drzewie.

Gdy zaczęłam moje poszukiwania w 2001 zależało mi przede wszystkim na znalezieniu jak najstarszych przodków. Gdy tylko udawało mi się odnaleźć poprzednie pokolenie gnałam dalej w przeszłość. Nie interesowały mnie także linie boczne – chciałam tylko mieć imponujący wywód przodków dla synów. Ostanio próbuję popchnąć moje genealogie jeszcze bardziej w przeszłość i męczę się nad genealogią bez nazwisk (koniec XVIII wieku wstecz). To jeszcze długo potrwa. W międzyczasie zauważyłam, że mam wielką lukę w wywodzie przodków mojego dziadka ojczystego. Nie mam daty i miejsca śmierci Walentego Nowaczyka ani jego żony Katarzyny z Korków. Mam wyłącznie dane o jednym ich dziecku – Janie, moim prapradziadku. Nie znalazłam innych dzieci tej pary. Przeszukałam obie Liber Natorum z Objezierza oraz z Cerekwicy. W Objezierzu brali ślub, w Cerekwicy urodził się Jan. I nic. Do tej pory mnie to nie interesowało ani nie dziwiło. Nie obchodziły mnie linie boczne. Wczoraj doszłam do wniosku, że powinno mnie to dziwić. Oraz interesować. Zwłaszcza, jeżeli mam zamiar znaleźć innych Nowaczyków pochodzących od moich przodków. Musze odnalezć linie boczne...

Przeszukałam także Poznań Projekt z myślą, że może Walenty albo Katarzyna zawarli drugi związek małżeński. Niestety, żaden ślub nie pasował. Za to odnalazłam ich ślub z 1829 roku w Objezierzu. Szkoda, że Poznań Projekt nie działał pięć-sześć lat temu, gdy przez ponad trzy lata szamotałam się nie mogąc ich znaleźć w księgach parafialnych z Cerekwicy!

3 komentarze:

  1. Przynajmniej ekspresem poznałaś dalekie pokolenia przodków. I ja mógłbym poznać swoich, ale właśnie „tracę czas” na linie boczne. Zamiast być na początku XVIII w. jestem wiek później na początku XIX. I powoli, powoli przechodzę w koniec i połowę poprzedniego wieku.

    Zatem wadą łączenia badań linii prostej i bocznych jest czas. Poszukiwania wydłużają się.

    Zaletą równoległego ciągnięcia linii prostej i bocznej są skojarzenia. Jeśli dane nie są jednoznaczne, tożsamość przodka można odkryć wspomagając się danymi poznanymi przy badaniu linii bocznej. Przykładowo, akt zgonu przodka nie zawiera imion rodziców, ale zgon zgłasza (Kongresówka) potencjalne rodzeństwo, a w ich aktach zgonu już wymieniono rodziców.

    OdpowiedzUsuń
  2. Badanie linii bocznych bardzo się opłaca. Wielokrotnie się o tym przekonałam. W moim dorobku jest wiele gałązek, które początkowo rozpracowywałam tylko dlatego, żeby wklepać dane, które wpadły mi w ręce przy okazji szukania moich przodków. Włączałam je do drzewa, bo wiedziałam, że są krewnymi krewnych, to nic, że dalekich. Teraz to procentuje. Zdarza się, że te odległe gałązki mają wspólnego z moim praprapra, a ja mogę ich spokojnie połączyć na poziomie tych praprapra. To ma szczególne znaczenie, gdy przy niektórych osobach z odległej gałązki są daty, numer domu, imiona rodziców lub zapisy o kolejnych małżeństwach czy dodatkowe informacje o parafii, z której taka osoba pochodzi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Troche przesadzilam, ze nie interesowaly mnie linie boczne. Mam ich wiele. Tylko nie mam zadnych innych dzieci Walentego.

    OdpowiedzUsuń