poniedziałek, 19 marca 2012

Genealogia równoległa vel boczna.

Ostatnio znalazłam wiele osób, które połączone są ze mną więzami krwi lub małżeńskimi. Ale do czego to prowadzi w naszych poszukiwaniach? Czy jest to prawdziwa genealogia, gdzie często myślą przewodnią jest nagromadzenie jak największej liczby pokoleń wstępnych czyli przodków? A może powinnam spytać inaczej – czym jest “prawdziwa” genealogia?


W witrynach genealogicznych prawdopodobnie nie znajdziemy przodków. Chyba że osoba z nami spokrewniona ma dłuższy wywód przodków i uda nam się do niego dołączyć. Dawno temu, gdy jeszcze w genealogii raczkowałam, to właśnie o takim przypadku marzyłam. Że gdzieś tam w necie znajdę dalekiego kuzyna, może nawet i takiego, którego praprzodek wyjechał z zaboru pruskiego lub austriackiego i był na przykład bratem mojego prapraprapradziadka. I że ten daleki kuzyn ma udokumentowany wywód przodków sprzez wyjazdu praojca.

Nic z tego nie wyszło. Teraz, czyli dziesięć lat później, to osoby podczepiające się do mojego drzewa otrzymują wywody przodków sięgające XVII lub XVIII wieku! Bo tyle udało mi do tej pory zrobić. Już nie czekam na kogoś, kto mi poda na tacy przygotowany wywód, choć – zastanawiałam się nad tym wczoraj w nocy – miło by było, gdyby ktoś miał wywód Wiśniowskich z Huty Połonieckiej. Ale w większości moich poszukiwań dotarłam albo do początku prowadzonych ksiąg metrykalnych (Horyniec 1775, Bieńkowice 1680), do braku ksiąg (Toporów 1850) czy też do początku używania nazwisk u chłopów (Objezierze, połowa XVIII wieku). I tych ścian już chyba nigdy nie pokonam.

Więc o co chodzi w tytule?

Portale genealogiczne pomagają nam w połączeniach bocznych, za pomocą małżeństw. Odnajdujemy tam powinowatych, o wiele rzadziej krewnych, z którymi łączą nas małżeństwa. Dołączamy więc gałęzie boczne, nawet niekoniecznie gałęzie naszego drzewa, tylko powiązania z innymi drzewami. Tablice pokrewieństw rosną poziomo, jak espaliery, a nie jak wysokie dęby. Połączenia pomiędzy rodzinami rosną poziomo, choć może je łączyć także parę pokoleń filiacji. I tak w górę, w dół, ale przede wszystkim w boki rosną nasze połączenia. W genealogii akademickiej nazywane jest to tablicą pokrewieństw – jest to spis wszysktich koicji i filiacji oraz pokrewieństw i powinowactwa pomiędzy dwiema osobami zarówno po mieczu jak i po kądzieli.  Według Dworzaczka tablice pokrewieństw są pożyteczne w przedstawianiu koneksji rodzin historycznych lub fikcyjnych. Taką olbrzymią tablicą pokrewieństw jest Wielka genealogia Minakowskiego czyli Ci wielcy Polacy to nasza rodzina (do której nigdy nie dołączę J). My, maluczcy, mamy za to wielką frajdę, kiedy to po paru latach znajomości okaże się, że kolega genealog zajmujący się tymi samymi terenami jest powiązany z nami paroma małżeństwami. Albo że przyszywany brat raptem awansował na piątą wodę po kisielu i już jest naszą prawdziwą, a nie udawaną rodziną.

Dla mnie prawdziwą genealogią jest to co mi sprawia przyjemność. Nigdy nie byłam akademickim genealogiem, zawsze propagowałam genealogię dla ludzi.

4 komentarze:

  1. cyt. "Dla mnie prawdziwą genealogią jest to co mi sprawia przyjemność".
    ...a to ciekawe... mam DOKŁADNIE takie samo podejście ;) - niezmiennie od początku moich potyczek - genealogia sprawia mi MEGA FRAJDĘ - i mam nadzieję, że tak już zostanie ;)

    z ukłonami,
    Tomasz M.Dąbrowski

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja również nie zajmowałbym się genealogią, gdyby nie historie rodzinne, zagadki i pasja poszukiwania. Wywody szlacheckie, suche daty i liczby to nie to.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest, bo mnie najbardziej cieszy gdy odkryję zdarzenia, jakich do tej pory nie znałam, gdy wyszperam następnego przodka. Trochę to trwa, nie wszystko da się odnaleźć lub załatwić w sieci a nie zawsze mogę pojechać do Archiwum. Ale mi się aż tak bardzo nie śpieszy :)
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Dla mnie również, pasją życia jest genealogia, która w dawaniu radości i satysfakcji mi, nigdy ale to przenigdy nie zapomina ;) , choć bywają nieraz takie sytuacje gdy trzeba mieć żelazne nerwy, gdy wszystkie szlaki poszukiwań się kończą, lecz nigdy nie jest tak, by stawała się (genealogia) to zawodem czy przykrością. Dla mnie równie wielką radością jak odnajdywanie dalszy pokoleń wstępnych, jest znajdywanie tych wszystkich Żyjących krewnych z którymi mam choć jednego wspólnego wstępnego, a nawet powinowatych przez kilka małżeństw którzy jak M.Nowaczyk poszukują swych przodków w podobnych rejonach, zawsze można z Takimi Ludzimi-Nowymi znajomymi podzielić się własnymi doznaniami z poszukiwań, porozmawiać. Bo w sumie w życiu nie chodzi o to by czegoś wielkiego dokonać, tylko by być z niego zadowolonym, a im więcej ma się bliskich tym się jest szczęśliwszym; i taka mała dygresja, gdy drzewo rośnie w ziemi, jest jednością ze swymi zarówno korzeniami jak i wszystkimi gałęziami-to dla mnie taki dowód na to że jak drzewo to nie tylko przodkowie....
    Spodobał się mi bardzo ów artykuł.
    Serdecznie Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń