sobota, 15 stycznia 2011

"Jego chyba ciotka urodziła!"

Zawsze troche się bałam mojego dziadka Wojciecha Nowaczyka. Byłam najmłodszą wnuczką, mieszkałam z daleka od dziadków i niewiele z nimi spędzałam czasu. Dziadek Nowaczyk był ostrym człowiekiem (byl "charakterny") i bez ogródek mówił, co miał na myśli (mam to chyba po nim). Na początku lat siedemdziesiątych XX wieku, które były także jego latami, po nieudanych operacjach katarakty obu oczu stracił wzrok. Ten fakt także dodawał mu pewnej grozy. Gdy przyjechał na moją komunię w towarzystwie moich dwóch kuzynów miał białą laskę, której nie wolno było dotykać.

Niewiele wiedział o swoim ojcu i zawsze żartował, że “jego chyba ciotka urodziła!” Dlatego jednym z moich pierwszych genealogicznych celów stało sie odnalezienie tej “ciotki”. Jej poszukiwania trwały ponad trzy lata, a rozpoczęły się nutą troche niesamowitą.

Na samych początku moich poszukiwań bawiłam się przeglądaniem internetu szukając mojego nazwiska; znalazłam wtedy Ryszarda Nowaczyka w Urzędzie Miejskim w Krotoszynie. Mój Tata zawsze podkreślał, że dziadek (jego ojciec) urodził się w Folwarku Stare pod Krotoszynem. Parę razy wspominał także “Ryszarda Nowaczyka”, jakiegoś dalekiego krewnego. Postanowiłam, że krotoszynski Ryszard Nowaczyk musi być naszym krewnym i od razu wysłałam e-mail na podany adres podany na stronie UM. Byłam tego taka pewna, że nawet nie zadzwoniłam do Taty, aby to potwierdzić. Jak się okazało, dobrze się stało.

Parę dni później na sekretarce telefonicznej nagrał się ktoś z Polski, że otrzymał mój mail i że być może będzie mógł mi pomóc. Oddzwoniłam na podany numer. Okazało się, że jest to Ryszard Nowaczyk, że jego rodzina pochodzi z Mokronsa, i że nie jest moim krewnym. Powiedział, że zna kogoś, kto też ma na nazwisko Nowaczyk i zajmuje się genealogią oraz historią tego nazwiska w Krotoszynie i że się z nim skontaktuje. Po odwieszeniu słuchawki nie sądziłam, że coś z tego wyjdzie.

Jakaż była moja radość, gdy parę dni później otrzymałam list od pana Karola Nowaczyka z Krotoszyna. Karol Nowaczyk także nie jest moim krewnym. Ale jest szperaczem-zapaleńcem i posiada dane o Nowaczykach, którzy mieszkali w Krotoszynie i okolicach. A że moja rodzina też przez pewien czas tam mieszkała, Karol miał także i ich dane. Przesłał mi akt zgonu Jakóba (sic) Nowaczyka (mojego pradziadka) oraz jego żony, Marianny z Rogalskich. Akt był podpisany przez jego syna Stanisława Nowaczyka. Dowiedziałam się wtedy, że rodzicami Jakóba byli Jan i Józefa z Koperków (Józefa! nie jakaś ciotka!!!), że oboje już nie żyli gdy on zmarł i że Jakób urodził się w Witoldzinie. Odnalazłam Witoldzin w parafii Cerekwica i następnego dnia zamówiłam filmy, dzięki którym udało mi się odtworzyć częściową historię ich życia.

Wszystko to dzięki Karolowi Nowaczykowi, który nie jest moim krewnym, a który pomógł mi w imieniu międzynarodowego braterstwa szperaczy-genealogów!

C.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz