Wspominaliśmy dziadków, nasze wizyty w domu dziadków, swięta rodzinne, oraz ich 50-tą rocznicę ślubu. Renata, która ma pamięć jak żółw z Galapagos, opowiadała o Babci i Dziadku – jak się poznali, jak babcia na zapowiedzi dwa razy dawała. Przyjechała też jej mama, a nasza ciocia Adela – jedna z dwóch żyjących sióstr mojego Taty. I opowiadała. Jak Tata był jej pupilkiem, jak Tata sprawił, że za złego człowieka za mąż nie wyszła (bo on nie chciał dziecku - czyli Tacie – cukierków dać), jak mu sprawiła skórzane buty z cholewami za 2 tys. złotych i jak Tata je zawsze paćkał w błocie i ona mu je codziennie pucowała. Szkoda, że tak mało....
Przywiozłam osiem egzemplarzy wywodu przodków Babci, wywodu przodków Dziadka, oraz opis ich rodziny, czyli opis ich życia (co o nich wiemy) oraz spis ich dzieci, wnuków, prawnuków i praprawnuków. Było za mało, bo przyjechało więcej osób, niż miało. Jak już zbiorę wszystkie dane, to wydam to na dobrym papierze i w kolorze i sprawię ludziom prezenty. Zrobiłam dużą planszę, na której wszyscy wpisali swoje imiona (to był pomysł
mojej siostry, Moniki).
Pojechaliśmy na cmentarz w Wirach i obeszliśmy wszystkie groby z naszej rodziny: trzech sióstr, które zmarły jako dzieci, zmarłych kuzynów, córki kuzyna, naszej prababci i oczywiście – dziadków.
Zazdroszczę Ci tak udanego przedsięwzięcia zorganizowania zjazdu rodzinnego. Niezapomniane przeżycie poznania swoich kuzynów. Może i mnie się kiedyś uda spotkać ze swoją Rodziną porozrzucaną też po całym Świecie.
OdpowiedzUsuńGratuluję! Może i mnie się kiedyś uda.
OdpowiedzUsuńAle mysmy sie wszyscy znali z dziecinstwa! Tylko po naszym wyjezdzie wszyscy sie tak rozjechali. Z niektorymi nie widzialam sie 32 lata!!!
OdpowiedzUsuń